Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Setki kibiców na niedzielnym meczu w Stężycy - Ruch Chorzów pokonał Radunię 2:1

Maciej Krajewski
Maciej Krajewski
Facebook/Radunia Stężyca
Niemałe święto miało miejsce w niedzielę w Stężycy, choć niestety niezbyt pozytywnie zakończone. W niedzielę 10 października Radunia podjęła na własnym boisku legendę polskiej piłki nożnej - Ruch Chorzów. To właśnie zawodnicy ze Śląska okazali się pierwszym pogromcą beniaminka II ligi na jego własnym boisku, wygrywając 2:1.

Samo rozpoczęcie niedzielnego spotkania należało do gości, którzy już w 5. minucie przypuścili atak na bramkę gospodarzy. Po trafieniu nad poprzeczką w dalszej części to jednak Radunia zdawała się silniejszym zespołem - przynajmniej na własnym boisku, co zresztą niejednokrotnie pokazywała już w tym sezonie.

Pierwsza połowa była jednak swego rodzaju pojedynkiem niewykorzystanych okazji. Niestety zemściło się to na Raduni w 38. minucie. W polu karnym doszło do starcia dwóch młodzieżowców: Bartosza Kuźniarskiego oraz Tomasza Wójtowicza. Ten drugi upadł sprytnie i sędzia z Poznania wskazał na 11. metr pod bramką gospodarzy. Przy strzale nie pomylił się Michał Mokrzycki, przynosząc chorzowianom bardzo pozytywne zejście do szatni.

Po przerwie nie było lepiej dla stężyckich kanarków. Ledwie 3 minuty po wejściu na boisko Ruch przeprowadził dwójkowa akcję na jeden kontakt w duecie Łukasz Janoszka i Tomasz Foszmańczyk. I o ile Kacper Tułowiecki poradził sobie z uderzeniem tego drugiego, to już przy mocnej dobitce pod poprzeczkę Przemysława Szkatuły był bez szans. Chorzowianie prowadzili 2:0. Kolejne nieszczęście przyszło w 54. minucie. Po drugiej żółtej kartce z boiska wyrzucony został Dmytro Bashlai i do końca meczu Radunia grała w dziesiątkę.

Ruch Chorzów jednak nie zdominował osłabionych gospodarzy, a nawet dość zwolnił. Po meczu nawet sam trener gości Jarosław Skrobacz przyznał, że dali w tym momencie pole do popisu beniaminkowi II ligi i mogli zostać za to ukarani. Niebiescy mieli swoje okazje głównie po kontratakach, ale stale je marnowali.

Prawdopodobnie jedyne, co powstrzymało Radunię przed wyrównaniem, to czas. W 88. minucie ładnym mierzonym strzałem z dystansu honorowego gola zdobył Sebastian Deja. Dwie minuty później zaś zabawa w polu karnym gości i pressing rezerwowego Jakuba Letniowskiego mógł zakończyć się nawet samobójczym trafieniem bramkarza chorzowian. Tak się jednak nie stało i wynik 2:1 dla Ruchu był ostateczny.

Groźny przeciwnik, zwłaszcza u siebie

Na konferencji pomeczowej obaj trenerzy zwracali uwagę, jak dobrze Radunia grała w pierwszej połowie.

- To było naprawdę bardzo dobre 45 minut - mówił Jarosław Skrobacz, podkreślając jak silnym przeciwnikiem może być w dalszych spotkaniach beniaminek z Kaszub. - Myślę, że ten zespół, szczególnie u siebie, będzie bardzo groźny.

- Mecz miał dwa oblicza. Ta pierwsza połowa rzeczywiście w naszym wykonaniu była przyzwoita - komentował Sebastian Letniowski, zwracając jednak uwagę, że stracona po błędzie bramka, szybkie powiększenie przewagi po przerwie i jeszcze czerwona kartka poważnie podcięły skrzydła drużynie. - Posypało się nam zupełnie wszystko. Gdyby Janusz Surdykowski miał sytuację sam na sam z bramkarzem po błędzie zawodnika ruchu - gdybyśmy to na 2:1 odbili wcześniej może bylibyśmy w stanie coś ugrać. Niestety zabrakło siły z przodu.

Niedzielne spotkanie było przy tym nie lada wydarzeniem w Stężycy. Wszak nieczęsto się zdarza, że do tak stosunkowo małej miejscowości przyjeżdża walczyć tak legendarna drużyna, jak Ruch Chorzów. I to walczyć z tutejszymi jak równy z równym. W efekcie na trybunach nie brakowało kibiców obu drużyn - chorzowian na Kaszubach dopingowała ok. 200-osobowa grupa. Niestety dla gospodarzy jest to tym większy ból, smutek, że była to też pierwsza w tym sezonie ich przegrana u siebie.

- Szkoda dla nas, bo takie święto, jakie tu było, tylu kibiców przyjezdnych - chyba pierwszy raz w historii Stężycy zdarzył się taki mecz (…). Ale niestety - trzeba przeprosić kibiców i szukać punktów w kolejnych meczach - mówił Sebastian Letniowski.

Niedzielna porażka sprawiła, że Radunia spadła na 8. miejsce w tabeli II ligi, plasując się tuż za KKS Kalisz i Wigry Suwałki odpowiednio na 7. i 6. pozycji. Wszystkie trzy zespoły maja przy tym równą liczbę punktów. Liderem rankingu niezmiennie pozostaje Stal Rzeszów, zaś niedzielnemu oponentowi stężyckich kanarków brakuje do niego ledwie 1 punktu.

Najbliższe spotkanie Radunia zagra na wyjeździe w niedzielę 17 października z niżej notowanym drugim zespołem Śląska Wrocław.

Składy drużyn

Radunia: Tułowiecki – Szur, Bashlai, Kosznik – Wojowski (46' Piotrowski), Deja, Witek, Stępień (58' Damian Szuprytowski), Łuczak (68' Letniowski), Kuźniarski – Surdykowski (59' Miller)

Ruch: Bielecki – Wójtowicz, Kulejewski, Nawrocki, Dyr, Szkatuła (61' Kowalski) – Janoszka, Wyroba, Mokrzycki, Foszmańczyk (70' Kowalczyk) – Szczepan (70' Biskup)

Bramki: 0:1 – Michał Mokrzycki (38' k.), 0:2 – Przemysław Szkatuła (48'), 1:2 – Sebastian Deja (88')

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kartuzy.naszemiasto.pl Nasze Miasto