Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przydrożne krzyże, upamiętniające ofiary wypadków - przeszkadzają kierowcom czy nie?

Lucyna Puzdrowska
Lucyna Puzdrowska
Krzyże, tabliczki, upamiętniające ludzkie tragedie, od lat stawiane są przy polskich drogach. Ich liczba, niestety, wciąż rośnie. Mają tyle samo przeciwników, co zwolenników. Nikt nie jest w stanie obliczyć, ile takich "pomników", upamiętniających ofiary tragicznych zdarzeń, jest na Pomorzu.

Takich statystyk nie prowadzi ani Zarząd Dróg Wojewódzkich, ani gdański oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, ani zawiadujący drogami powiatowymi i gminnymi.

Sprawa miejsc, upamiętniających różne tragedie na drogach,wciąż budzi kontrowersje. Co ciekawe, temat niczym bumerang wraca co kilka lat w okresie Wszystkich Świętych. Jednym nie przeszkadzają, inni uważają, że nie powinno się przy ulicy palić zniczy, stawiać nagrobnych tabliczek, bo od tego są cmentarze.

Bardzo rygorystycznie podeszły do tematu „przydrożnych pomników” w 2016 roku władze Legnicy. Zapadła decyzja, że krzyże mają być usunięte. Dlaczego? Bo... dekoncentrują kierowców, rozpraszają ich uwagę, co może doprowadzić do kolejnej tragedii na drodze. Wówczas, sześć lat temu, ta decyzja wywołała istną burzę w Polsce, również w powiecie kartuskim.

- Ze mną jest akurat odwrotnie, gdy widzę taki krzyż, automatycznie zdejmuję nogę z gazu - mówiła pani Barbara z Leszna pod Kartuzami. - To nie jest tak, że o tym myślę, tu działa podświadomość, że ktoś zginął w tym miejscu, a więc może być niebezpiecznie.

- To absurd, żeby usuwać te małe symbole pamięci - uważał z kolei Hubert Kitowski z Sierakowic. - Komu one przeszkadzają? Sam straciłem brata w wypadku drogowym i choć do tej tragedii doszło akurat w obszarze zabudowanym i nie ma tam krzyża, to rozumiem ludzi, którzy chcą, aby w miejscu, gdzie ich rodzic, a nie daj Boże dziecko, straciło życie, postawić jakiś znak pamięci.

Jak stanowi prawo?

Zgodnie z prawem to zarządca drogi decyduje, czy umieszczenie danego obiektu budowlanego w pasie drogowym drogi np. zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego, czy też nie. Zgodnie z obowiązującymi przepisami wykorzystanie choć najmniejszego skrawka drogi publicznej powinno być uzgodnione z zarządcą drogi i opłacone. W przypadku krzyży, które na poboczach drogi stawiają rodziny osób tragicznie zmarłych, sytuacja nie jest już tak jednoznaczna.

Zarządzający drogami w Pomorskiem przymykają oczy na krzyże umieszczane w pasie drogowym. Patrzą na ten proceder przez palce, bo też rozumieją bezmiar ludzkich tragedii. Poza tym krzyże stawiane przy drogach zazwyczaj są oddalone od pasa ruchu drogowego.

- Gdyby dotarła do nas informacja, że taki przydrożny krzyż zagraża bezpieczeństwu uczestników ruchu, to na pewno byśmy reagowali, ale póki takich sygnałów nie ma, to staramy się zrozumieć tragedie osób, które w danych miejscach straciły swoich bliskich - mówi Andrzej Puzdrowski, szef Zarządu Dróg Powiatowych w Kartuzach. - Jestem osobą wierzącą, więc być może w moim przypadku decydujący jest też sam szacunek do krzyża. Ale też łatwiej mi zrozumieć co czują rodzice, rodzeństwo, dzieci, gdy tragicznie ginie najbliższa im osoba - kontynuuje Andrzej Puzdrowski. - Akurat w Kartuskiem do największej liczby wypadków ze skutkiem śmiertelnym dochodzi na drogach wojewódzkich, zwłaszcza na nr 211 i na drodze krajowej nr 20. I jestem przekonany, że nie mają na to wpływu przydrożne krzyże, nawet jeśli palą się przy nich znicze.

Dlaczego je instalują?

- Bardzo chciałam, żeby miejsce śmierci mojego syna było upamiętnione - mówi pani Krystyna. - Zależało mi na tym, żeby ktoś tu zwolnił, żeby nie doszło do kolejnej tragedii. Dziś, po latach, czasem się zastanawiam czy było, jest to potrzebne. Mamy naszego Krzysia w sercach, a dowody pamięci okazujemy na cmentarzu, gdzie spoczęło jego ciało. Mimo wszystko to miejsce pomiędzy Grzybnem a Kobysewem, gdzie doszło do tej tragedii sprawia, że zwalniamy, albo zatrzymujemy się, żeby się pomodlić czy wspomnieć go, ale takiego jakim był za życia. Nikt z nas nie chce już myśleć o momencie tej tragedii, o chwili, gdy jego życie się skończyło.

Próbowano wyrzucić krzyże, wprowadzić opłaty za ich instalowanie i... nic

W listopadzie 2011 r. w powiecie gdańskim rozważano wniesienie opłaty za postawienie krzyża w pasie drogowym. Proponowana opłata miała wynieść 1 zł za m kw. zajmowanej powierzchni dziennie. Zezwala na to ustawa o drogach publicznych, która nakazuje wręcz pobieranie opłat za zajęcie pasa drogowego i za umieszczenie na nim urządzeń niezwiązanych z użytkowaniem dróg.

- Palące się znicze przy drodze wprowadzają kierowców w błąd, szczególnie przy złej widoczności – mówił „Dziennikowi Bałtyckiemu” w 2016 roku Marian Cichon, ówczesny wicestarosta gdański. - Kwiaty, a nawet czasem małe pomniki są przeszkodą na drodze, a pobocze to również część drogi i to bardzo ważna. Jeszcze kilka lat wcześniej grzmiał na temat nielegalności stawiania takich krzyży poseł Marek Poznański z Ruchu Palikota.

Minęło kilka lat i choć temat wciąż wciąż budzi kontrowersje - krzyże jak stały, tak stoją i pewnie stawiane będą nadal, bo czy naprawdę komukolwiek przeszkadzają? Jeśli tak, to chyba wyłącznie osobom, które razi sama forma upamiętnienia tragedii, czyli krzyż, jako znak wiary.

Zbliża się dzień Wszystkich Świętych i temat krzyży przydrożnych znowu wrócił

W ubiegłym tygodniu zadzwonił do redakcji mieszkaniec Banina z pytaniem czy rodziny stawiające krzyże na poboczach dróg faktycznie uzgadniają to wcześniej z zarządcą drogi?

- Jestem kierowcą i często mijam takie małe krzyże umieszczone w pasie drogowym - mówi pan Arkadiusz (nazwisko do wiadomości redakcji - przyp. red.). - Zwłaszcza w powiecie kartuskim jest ich bardzo dużo. Osobiście mi nie przeszkadzają, ale wiem, że nie do końca jest to legalne, dlatego interesuje mnie, czy osoby je stawiające uzyskują wpierw zgodę zarządcy drogi i czy dokonują jakiejkolwiek opłaty? Podejrzewam, że nie, bo gdyby tak było, to zarządy dróg, czy to krajowych, wojewódzkich czy powiatowych, byłyby bardzo bogate i miały aż nadmiar środków na kolejne inwestycje drogowe.

Pan Adam po raz kolejny wywołał temat do tablicy, ale też druga część jego pytania-wypowiedzi, nastraja... niesmakiem? Smutkiem? Bo jeśli faktycznie zarządcy dróg mieliby się wzbogacić tylko dlatego, że stawianych jest przy drogach tyle krzyży, to o czym to świadczy? Dlaczego tyle osób ginie na polskich drogach? Wiadomo, w części powodem jest lekkomyślność, brawura, ale co z tymi, którzy giną w imię brawury drugiego kierowcy? Wciąż pamiętam znicze przy drodze w Szymbarku, gdzie w kwietniu br. śmierć na miejscu poniosła 19-letnia Daria ze Skorzewa. Długi, prosty odcinek drogi, a kierowca uderzył w grupkę młodzieży, zabijając na miejscu 19-letnią, wracającą ze swoim chłopakiem z dyskoteki dziewczynę.

Zdaniem pana Adama z Banina, który znowu po kilku latach wywołał temat przydrożnych krzyży, skoro krzyże ustawiane są przy drogach, to również nasze posesje, gdzie w domach umierają ludzie, a zwłaszcza tereny przyszpitalne, gdzie każdego dnia ktoś umiera, powinny być pełne krzyży.

- No bo chyba najwięcej osób umiera w szpitalu, prawda? - pytał retorycznie mieszkaniec Banina, bo nie byłam w stanie na to odpowiedzieć. - No i chyba nie powie mi pani, że to bezpieczne? Jadąc jesienią, zimą, gdy wcześnie jest ciemno, nagły błysk zniczy przy drodze dekoncentruje i wprowadza mętlik w głowie. W Trójmieście się z tym nie spotykałem, a tu, w powiecie kartuskim, co kawałek, to krzyż i znicze, zwłaszcza co roku przed świętem zmarłych.

Nie chciałam już tego pana poprawiać, że to dzień Wszystkich Świętych, a nie święto zmarłych. Postanowiłam zwrócić się do naszych wiernych Czytelników na Facebooku i ich zapytać o opinie na ten temat. Są na pewno w większości kierowcami, więc pytanie jak najbardziej zasadne, czy przydrożne krzyże utrudniają jazdę czy też nie? Czy rodziny powinny za ich instalowanie płacić czy też nie?

Ogromny odzew z Facebooka

- Czasem te krzyże bardziej niż znaki drogowe przemawiają do rozsądku o niebezpieczeństwach jakie czekają na kierowców i pieszych - napisali państwo Michał i Małgorzata Buccy z Pomieczyńskiej Huty. Z kolei Ewelina Es napisała: - Absolutnie mi nie przeszkadzają. Wręcz przeciwnie. Uważam, że są przestrogą dla tych, którzy nie przestrzegają przepisów drogowych. Są też chwilą do refleksji i zastanowienia się nad tym, że życie w jednej chwili może się skończyć.

- Dla mnie jest to piękny gest w ramach upamiętnienia osoby zmarłej. Oprócz tego służy ku przestrodze i pobudza do refleksji - uważa Nikola Gruchała. Natomiast Zdzisław Langa jest zdania, że taki krzyż bardziej działa na wyobraźnię, niż jakikolwiek znak drogowy.

Szerzej wypowiedziała się Marta Chorobińska z Kiełpina, która w swojej wypowiedzi poruszyła również inne kwestie, na przykład co bardziej rozprasza kierowców, niż np. przydrożne krzyże czy znicze.

- Nie, takie "miejsca pamięci" mi nie przeszkadzają w żaden sposób. Nie utrudniają przejazdu i nie oślepiają. Dziwi mnie, że znalazł się jakiś odmieniec, który szuka ewidentnie zaczepki, stawiając takie pytania. A błyszczące/świecące reklamy i banery, to nikomu nie przeszkadzają? A źle ustawione światła w samochodach też nie? Przecież to one stanowią zagrożenie, oślepiając nagle kierowcę! Tak jak przedmówcy uważam, że te krzyże i palące się przy nich znicze to przestroga i nie powinno się ich czepiać.

- Ja uważam że to dla niektórych moment, gdzie zdają sobie sprawę, że anioł śmierci nie ma jednego miejsca.
Że zawsze warto być pół godziny później na miejscu niż kilkanaście lat za szybko pożegnać się z tym światem
Życie jest bardzo kruche... - napisała Kamila Noetzel-Gurska.

Nie zawiódł też nasz Czytelnik - sportowiec-fotograf amator Marian Wnuk-Lipiński twierdząc, że dla niego każde spojrzenie na krzyż przy drodze, to jednocześnie włączenie się światełka - tu stała się tragedia.

Są też przeciwnicy

- Uważam że z szacunku do krzyża nie powinno stawiać się go byle gdzie, czyli po rowach itp., a miejscem pamięci zmarłych jest cmentarz - uważa Waldemar Grzędzicki. W polemikę na ten temat z panem Waldemarem weszły nasze panie Z KGW Kaszubianki w Kamienicy Szlacheckiej.

- Nie ma mniej odpowiedniego miejsca na krzyż, niż polski sejm, gdzie wyzywają, opluwają, kłamią i oszukują. Krzyż stojący przy drodze, gdzie zginęło nasze dziecko, mąż, rodzic, jak najbardziej jest miejscem pamięci - odpowiedziała pani Małgosia z KGW Kaszubianki.

- Czyli krzyż ma być straszakiem?! - pytał pan Waldemar. I uzyskał odpowiedź od innej pani z KGW Kaszubianki, tym razem, pani Ani:
- Nie straszakiem, ale przestrogą.

Ewa Sobisz z kolei nie ma zdania w tej sprawie.

- A ja myślę tak, że krzyże czy znicze w niczym przez lata nie przyczyniły się do zmniejszenia wypadków, ale mandaty owszem, bo to bardziej kierowców boli - uważa pani Ewa.

Podobnych wypowiedzi było więcej, ale zdecydowanie w 99. procentach przeważyły te, że kierowcom nie przeszkadzają, a wręcz pomagają stawiane w tragicznych miejscach wypadków drogowych krzyże, tabliczki i płonące znicze. Czy za rok, dwa, pięć, znowu będziemy wracać do tematu przydrożnych, dokumentujących tragedie na pomorskich drogach, krzyży?

Dyskusja na ten temat na Facebooku Kartuzy NM:

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kartuzy.naszemiasto.pl Nasze Miasto