W zeszłym tygodniu przytaczaliśmy stanowisko Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku w sprawie kontrowersyjnego pomysłu utworzenia kopalni żwiru nad jez. Mausz. Choć RDOŚ w pierwszym postępowaniu - w zakresie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego - przychylił się do koncepcji inwestora, gdy doszło do rozpatrywania bardziej szczegółowej oceny oddziaływania na środowisko już nie uzgodnił warunków realizacji przedsięwzięcia. Oznacza to, że w takiej formie, w jakiej była ona dotąd przedstawiona, na tym terenie nie powstać żwirownia.
Sytuację tę potwierdza również Bernard Grucza, wójt gminy Sulęczyno, który jest organem prowadzącym owo drugie postępowanie. Jak mówi na ten moment zostało ono wstrzymane.
- Odstawiliśmy póki co działania i inwestor czeka na dalsze uzgodnienia (...), zawiesił na ten moment procedurę, jeśli chodzi o legislację - wyjaśnia Bernard Grucza.
Szef sulęczyńskiego samorządu nie podważa uzgodnień RDOŚ, niemniej zaznacza, iż samo przedsięwzięcie nie będzie miało takiego wpływu na okolicę, jak niektórzy przeciwnicy twierdzą.
- To nie będzie taka kopalnia żwiru, jak w Rybakach czy pod Kościerzyną. Ona będzie mała, tu już kilka, a może nawet kilkadziesiąt podobnych było. Wykopią troszkę kamienia, troszkę żwiru, potem zasypią czarnoziemem i wyrównają, zasadzą las - opowiada wójt Sulęczyna, dodając też, że powierzchnia żwirowni byłaby znacznie mniejsza, niż całkowita powierzchnia działek.
Zastrzyk gotówki dla gminy
Bernard Grucza wskazuje również na kwestie finansowe - powstanie żwirowni mogłoby pozytywnie wpłynąć na budżet gminy Sulęczyno, która wciąż odczuwa skutki nawałnicy z 2017 roku. Brak jakiejkolwiek żwirowni oznaczałby brak tych dodatkowych środków pieniężnych.
- Będzie to ze stratą dla naszej gminy, która już i tak jest mocno trafiona przez nawałnicę z 2017 roku. My przez 40 lat około 300 tys. zł rocznie tracimy podatku z tego, że nam te 2 tys. ha lasów padło. To są ogromne pieniądze i ja tu się skubię po głowie skąd jakiegoś grosza dodatkowego ściągnąć dla gminy, żeby żyć, inwestować, robić drogi, wodociągi, kanalizację, chodniki, stawiać lampy. Ludzie tych rzeczy chcą, ale to kosztuje - mówi wójt Grucza, jeszcze raz też powtarzając kilkukrotnie przytaczany argument, iż w tym miejscu i tak właściciel musi zasadzić nową roślinność. - To też jest połać ziemi, gdzie nawałnica wzięła las. Teraz po prostu się okazuje, że tam jest trochę kamienia i chcą to spieniężyć (...). A my z tego też będziemy mieć dochód, bo część opłaconego podatku wraca na konto gminy.
Niemniej sulęczyński samorząd nie jest władny w tej sprawie i czeka teraz na pozostałe uzgodnienia oraz podyktowaną nimi decyzję samego inwestora.
Żwirowni nie będzie w planowanej formie
Przypomnijmy, że według dotychczasowych planów żwirownia zajmowałaby ok. 15 ha z 24-hektarowej powierzchni działek. Samo wyrobisko miało mieć głębokość średnio ok. 8 m, przy czym w najgłębszych miejscach mogło nawet dojść do 14 m, a w najpłytszych 3,5 m. Ponadto wokół odkrywki zakładano powstanie prawie 7-metrowych wałów. Na miejscu miało być przeprowadzane tylko wstępne sortowanie, bez kruszenia.
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gdańsku stwierdziła jednak, iż planowane przedsięwzięcie narusza przepisy dotyczące zakazów, obowiązujących w obszarze chronionego krajobrazu. Przede wszystkim chodziło tutaj o kwestię wydobywania kruszywa w tzw. warstwie zawodnionej, co stanowi naruszenie obowiązującego zakazu, a także częściowo naruszona byłaby podmokłość w obrębie złoża, co z kolei jest niezgodne z zakazem likwidowania naturalnych zbiorników.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?