Ogień strawił większą część konstrukcji dachowej nad pomieszczeniami gospodarczymi, gdzie na parterze znajdowały się dwa mieszkania.
– Ogień musiał się rozwijać przez dłuższy czas, bowiem gdy został zgłoszony przez sąsiadkę gospodarstwa, wielkie płomienie wydostawały się na zewnątrz oknami – mówi st. kpt. Janusz Kobiela, dowodzący akcją gaśniczą. – Ogień objął część strychu na piętrze, gdzie znajdowało się 16 ton słomy, a dodatkowo składowano jakieś przedmioty.
Pożar szalał wewnątrz, bowiem blachodachówka na dachu skutecznie wstrzymywała jego otwarte rozprzestrzenienie się.
Strażacy błyskawicznie podali wodę, sprowadzono z Kartuz podnośnik, z którego też puszczono prąd wody. Jednocześnie ewakuowano mienie dwóch rodzin z mieszkań na parterze – strażacy wynieśli wszelkie meble i wyposażenie do sąsiednich pomieszczeń gospodarczych.
– To była trudna akcja, bo warunki sprzyjały żywiołowi – drewniana konstrukcja dachu, cztery warstwy papy, pokrycie blachodachówką, wielka i otwarta powierzchnia strychu – podkreśla Janusz Kobiela. – Poza tym paląca się słoma wymagała zrzucenia i dogaszania.
Strażakom udało się uratować 22 m kw. dachu nad częścią obory, nie dopuścili ognia do części mieszkalnej – uratowane mienie oszacowali na 250 tys. zł. Straty- na 100 tys. zł.
– Jako przyczyny pożaru bierzemy pod uwagę dwie możliwości - podaje dowódca JRG. – W pomieszczeniach mogło dojść do zwarcia starej, aluminiowej jeszcze instalacji elektrycznej. Nie wykluczamy też nieszczelności przewodu kominowego, bowiem tego dnia gospodarz po raz pierwszy po lecie rozpalił ogień w piecu i to mogło spowodować powstanie pożaru.
Na miejscu zjawiły się trzy zastępy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej z podnośnikiem z Kartuz, ochotnicy z Miszewa, Pomieczyna, Kłosowa i Czeczewa.
– Dobrze, że 20 m od gospodarstwa płynie rzeka Słupina, bo nie mieliśmy problemów z zaopatrzeniem w wodę – dodaje Janusz Kobiela. – Wobec tak wielkiego ognia ratowaliśmy, co się dało. W mojej piętnastoletniej karierze brałem udział zaledwie w 4-5 pożarach takiej wielkości. Ogień miał wyjątkowo sprzyjające warunki do gwałtownego rozwoju.
Jak informuje wójt Andrzej Wyrzykowski, pogorzelcy znaleźli schronienie u rodziny.
– To tragedia, mieszkańcy powoli remontowali stary dom, a teraz znowu nadaje się do odnowienia – mówi wójt. – Panie z ośrodka pomocy społecznej ustalają z właścicielami zakres koniecznej pomocy. Jeśli tylko będziemy mogli jakoś rodzinie pomóc, udzielimy wsparcia.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?