Awantura na komisji

Rada Miejska przyzwyczaiła już do słownych wojen toczonych na sesjach, ale tym razem gorąco było na posiedzeniu komisji społecznej, na którym rozpatrywano wnioski o przydział mieszkań komunalnych. W obradach uczestniczyć chciała Henryka Antczak, nie będąca członkiem tejże komisji radna opozycji. Skończyło się półgodzinną awanturą.

– Ustawa gwarantuje radnym możliwość uczestnictwa w obradach każdej komisji, ale wyproszono mnie tłumacząc to przepisami o ochronie danych osobowych - oburza się radna. – To skandal, że dla części radnych przygotowano oświadczenia upoważniające do dostępu do tych danych, a dla mnie nie. Padały ostre słowa, zagrożono mi nawet, że jeśli nie wyjdę, zostanie wezwana straż miejska. W końcu wyszłam, bo dalsze argumentowanie swoich racji nie mało sensu.

Inaczej sytuację opisuje Leszek Przewoski, który prowadził obrady komisji w zastępstwie nieobecnego przewodniczącego. Tłumaczy, że kierował się opinią prawną przedstawioną przez radcę prawnego i sekretarza urzędu.

– Nie broniłem radnej udziału w komisji, pozwoliłem jej na długą wypowiedź, ale bardzo uprzejmie prosiłem o opuszczenie sali na czas pracy nad punktem, który dotyczył przydziału mieszkań – tłumaczy. – Wiązało się to z wrażliwymi informacjami, takimi jak jak miejsce zamieszkania czy zarobki wnioskodawców. Dysponentem danych jest z mocy prawa burmistrz, więc to nie ja jestem stroną sporu. Jak mi tłumaczono, by radni mieli do nich dostęp, musieli podpisać specjalne oświadczenie, zaś za udostępnienie danych osobom postronnym grozi nawet więzienie. By przeprowadzić posiedzenie zadbałem o stosowne dokumenty dla członków komisji, nie spodziewałem się wizyty innych radnych. Mimo wielokrotnych tłumaczeń, pani Antczak nie chciała tego zrozumieć. Uniemożliwiało to prowadzenie komisji, więc w końcu przytoczyłem zapis statutu gminy, który w takich wypadkach przewiduje interwencję straży miejskiej.

Radca prawny kartuskiego urzędu odmówił wypowiadania się w tej sprawie inaczej, niż na piśmie.