47-letnia Urszula B., mieszkanka Stężycy została zgwałcona i bestialsko zamordowana. Jej nagie, zbeszczeszczone zwłoki, leżące kilka metrów od szosy łączącej Stężycę z Gołubiem zauważył w sobotę około ósmej rano, kierowca przejeżdżającego tamtędy tira.
Kobieta, jak niemal każdego dnia, wybrała się na grzyby. Miała do niej dołączyć siostrzenica, ale Urszula B. pojechała do lasu sama.
- To była nasza ukochana ciocia, gdybym z nią była, pewnie nie doszłoby do tej tragedii - mówi przez łzy Wioletta Kłodowska. - Kto mógł zrobić coś tak strasznego?
Policja jak na razie nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie. Funkcjonariusze nie chcą się oficjalnie wypowiadać. Kilka godzin trwało przeczesywanie terenu w poszukiwaniu śladów, jakie mógł zostawić zabójca.
- Wszystko wskazuje na to, że było to zabójstwo - powiedział jeden z kartuskich policjantów proszący o zachowanie anonimowości - Dla dobra prowadzonego postępowania nie możemy w tej sprawie na razie nic więcej powiedzieć.
Rodzina i sąsiedzi zamordowanej oficjalnie mówią, że Urszula B. została uduszona. Zbrodnia miała podłoże seksualne.
Taka tragedia wydarzyła sie w Stężycy pierwszy raz. Wszyscy obawiają się, że zwyrodnialec może zaatakować znowu. Przerażeni ludzie boją się wychodzić do lasu.
- Na pewno teraz nie pójdę na grzyby - mówi Romualda Cichosz. - Trzeba będzie przeczekać, aż złapią tego bandytę. Zabił taką dobrą, uczciwą kobietę.
Grzyby i jagody jest są jednym z głównych źródeł utrzymania mieszkańców miejscowości. Mąż zamordowanej jest kierowcą, ma stałą pracę. Edmund B. wspólnie z żoną utrzymywał sześcioro dzieci. Dwójka najstarszych pracuje. Wszyscy mieszkają w jednopiętrowym domu.
- Jesteśmy zrozpaczeni, nie wiemy kiedy będzie pogrzeb mamy, policjanci byli u nas kilka razy, ale wciąż niczego konkretnego nam nie mówią - mówi łamiącym sie głosem 24-letnia córka urszulu B., Kasia.
To jest kochająca się rodzina
Jadwiga Laska, sąsiadka Urszuli B.
- Państwo B. to bardzo porządni ludzie, kochający się, utrzymujący dobre kontakty z całą rodziną. Nie przelewało się im, ale w tych trudnych czasach dobrze sobie radzili. On pracuje, ona dorabiała pracami sezonowymi, sprzedawała grzyby, jagody, zimą stroiki na świeta. Także ich dzieci dobrze sie uczą, a w lecie zbierają truskawki. Można ich stawiać za wzór. Zawsze wspierali sie wzajemnie. Nawet wieczorem dzień przed tragedią, kiedy pan Edmund spawał coś w warsztacie, jego żona była razem z nim. Towarzyszyła mu prawie zawsze. Nie wiem, jak oni sobie teraz poradzą.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?