W I rocznicę śmierci Jerzego Walkusza, znanego na Pomorzu i nie tylko, twórcy ludowego, Kaszubski Uniwersytet Ludowy zrealizował projekt Walkuszowa Kuźnia Pamięci. Przez dwa dni - w sobotę i niedzielę w Hopowie wspominano Jerzego Walkusza jako artystę i jako człowieka.
Pierwszego dnia odbył się pokaz tradycyjnej sztuki kowalskiej. Każdy miał okazję zobaczyć na czym polega ten coraz rzadziej dziś uprawiany fach. W dzisiejszych czasach kowalstwo to bardziej artystyczna dziedzina. Kowal wyrabia ozdoby, bramy czy balustrady do naszych domów. Kiedyś jego podstawowym zajęciem było podkuwanie końskich kopyt czy naprawa kół przy wozach. Dziś kowale to artyści. W kuźni w Hopowie pod kierunkiem Siergieja Polakova rodem z Ukrainy, pracowano też nad stworzeniem figury, upamiętniającej śp. Jerzego Walkusza. I tak powstały diabelskie skrzypce, wszak był to pierwszy instrument od którego zaczęła się wieloletnia przygoda pana Jerzego z budową instrumentów ludowych.
Dzień drugi - wieczór pamięci Jerzego Walkusza
W niedzielne popołudnie i wieczór wspominano Jerzego Walkusza. W remizie Ochotniczej Straży Pożarnej w Hopowie zebrał się tłum znajomych, przyjaciół, a także rodziny człowieka, który przez całe swoje życie mieszkał na Kaszubach i żył dla Kaszub i Kaszubów. Jeśli ktoś spodziewał się po tym wieczorze smutku, łez czy wzniosłych słów pod adresem zmarłego, to musiał być bardzo zaskoczony. KUL we Wieżycy zorganizował to wielogodzinne spotkanie tak, jak zorganizowałby je sam pan Jerzy. Było wiele zabawnych wspomnień z nim związanych, wywołujących salwy śmiechu na sali. Zmarłego wspominali ludzie, którzy przez lata z nim pracowali i tworzyli, chociażby nad słynnym dziełem ołtarza podczas wizyty Jana Pawła II w Polsce. Swoimi wspomnieniami podzielił się też brat Paweł, tak bardzo podobny do zmarłego, jego córki i przyjaciele.
Wspomnienia przeplatane były wspólnym śpiewaniem piosenek, które najbardziej lubił pan Jerzy. Wisienką na torcie był występ zespołu Hopowianie, którego twórcą był Jerzy Walkusz. Dziś zespół już nie istnieje, zastąpili go Mali Hopowianie, dlatego było to niełatwe przedsięwzięcie. Do występu przygotował ich Sławomir Bronk z Gowidlina, szef chóru Discantus. I warto było, ponieważ zarówno panie - w tym żona i córki Jerzego Walkusza, jak i panowie, zachwycili doskonałym wokalem. Publiczności przypadł też do gustu dobór repertuaru. Zespół schodził ze sceny z towarzyszeniem gorących braw.
Urozmaiceniem wieczoru była też wystawa obrazów ze zbiorów Kaszubskiego Uniwersytetu Ludowego we Wieżycy. Podziwiać można było malowidła upamiętniające obrzędy i zwyczaje na kaszubskiej wsi od wiosny aż po zimę. Tak jak życie na wsi od lat toczy się poprzez cztery pory roku, tak i mogliśmy te zmieniające się krajobrazy, związane z nimi zajęcia na wsi, obserwować na wystawionych dziełach naszych twórców.
Wieloma anegdotami o swojej współpracy z Jerzym Walkuszem podzielił się też Marek Byczkowski, wieloletni prezes KUL, prowadzący ten wspomnieniowy, a jednak radosny wieczór.
Siergiej Polakov na ręce pani Krystyny, żony Jerzego, wręczył misternie wykonane - choć z żelaza - diabelskie skrzypce. Pani Krystyna podziękowała za ten dar Siergiejowi oraz za fantastyczne zorganizowanie projektu Kaszubskiemu Uniwersytetowi Ludowemu. Przede wszystkim zaś tym, którzy zechcieli w tym wieczorze wspomnień wziąć udział.
Wielogodzinne spotkanie zakończyły się warsztatami tanecznymi - również na wesoło i potańcówką dla wszystkich zebranych.
Jerzy Walkusz
Był twórcą ludowym, artystą, dobrym i mądrym człowiekiem. Gdy zaczynał opowiadać o przeszłości, o odległych zdarzeniach, sytuacjach, trudno było nie słuchać. Był jak skarbnica dawnych zwyczajów, obrządków, wydarzeń.
Jerzy Walkusz tworzył też instrumenty ludowe i rekwizyty obrzędowe. Od wczesnej młodości przewodził grupom kolędniczym. Przez wiele lat kierował Regionalnym Zespołem Kaszubskim Hopowianie. Prowadził warsztaty i pokazy rzeźby w drewnie i kowalstwa. Jest autorem płaskorzeźb: „Droga Krzyżowa” w Sanktuarium Królowej Kaszub w Sianowie i „Ukrzyżowanie” w sopockim ołtarzu wzniesionym podczas pielgrzymki Papieża do ojczyzny w 1999 r. Przez ponad trzydzieści lat prowadził warsztaty etnograficzno-folklorystyczne na temat obrzędowości dorocznej w KUL we Wieżycy. Przez wiele lat współpracował z Gminnym Ośrodkiem Kultury w Somoninie oraz z Oddziałem Gdańskim Stowarzyszenia Twórców Ludowych.
- Sam o sobie mówił „ja jestem twórcą wiejskiem” i tu miał rację - wspomina Marian Kowalewski, dyrektor GOK Somonino, nowy wójt gminy Somonino. - Można powiedzieć - złota rączka. Miał umiejętności ciesielskie rzeźbił w drewnie, jednym słowem - kaszubska dusza artystyczna i rzemieślnicza. Kiedy prosiliśmy pana Jerzego o pomoc w jakimś pomyśle, nigdy nie odmówił. W roku 2012 stworzył największe na świecie diabelskie skrzypce i największy burczybas, a w roku 2015 największy rynczok - kij pasterski, a jednocześnie instrument perkusyjny. Zawsze dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniem z młodym pokoleniem. Pomimo swej skromności nigdy nie odmówił udziału w wielu działaniach i wywiadach promocyjnych...Pozostawił po sobie wiele swego rodzaju pomników, które będą nam o nim przypominać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?