W Żukowie grasuje podpalacz?


– Tak duża liczba podejrzanych pożarów nie może być przypadkiem, to muszą być podpalenia – przekonuje mieszkanka gminy. – Wieczorami zwracam baczną uwagę na to, kto kręci się w okolicy, boję się o swoją własność. Mam nadzieję, że jak najszybciej uda się złapać podpalacza, by moja rodzina mogła spać spokojnie.


Śledztwo prowadzone w sprawie podpaleń przez policjantów z Żukowa wciąż trwa, ale spostrzeżenia obecnych na miejscu pożarów strażaków są zgodne i wskazują na celowe zaprószenia.


– To tylko wnioski ze wstępnych oględzin miejsc zdarzeń, ale jest wiele czynników świadczących o podpaleniach – przyznaje Edmund Kwidziński, komendant powiatowy PSP w Kartuzach. – Wykluczyliśmy zwarcie instalacji czy zapalenie od przewodów ogrzewczych, do tego pożary występują w bliskiej odległości od siebie i w podobnych, wieczornych godzinach. 



Seria zagadkowych pożarów rozpoczęła się już we wrześniu 2010 roku. Najpierw spłonęła stodoła w Żukowie, potem strażacy dwukrotnie walczyli z ogniem na terenie byłych zakładów drobiarskich. W październiku paliły się szopa i stodoła w Glinczu, w listopadzie nadbudówka na budynku gospodarczym w Żukowie, a w grudniu duża obora w Glinczu oraz stodoła w Baninie. W styczniu do listy dołączyły trzy kolejne pożary – domek letniskowy w Smołdzinie, drewniane palety i śmietnik w Żukowie, a ostatnio stodoła w Miszewie. Straty, jakie żywioł spowodował w każdym z miejsc, szacowane są na kwoty od kilkudziesięciu do ponad stu tys. zł.

W kilku przypadkach ogień zagrażał sąsiednim budynkom mieszkalnym.
W 2010 roku w powiecie kartuskim odnotowano 301 pożarów. 45 z nich zakwalifikowano jako umyślne podpalenia.