To rozpalało emocje w Kartuskiem! O tym było głośno, czasami nawet w całej Polsce
1986 rok Kartuzy - uprowadzenie ze szpitala Kasi Matei
W nocy z 26 na 27 stycznia 1986 r. uprowadzono ze Szpitala Powiatowego w Kartuzach 7-miesięczne niemowlę. Kasia Mateja z Kiełpina przebywała wówczas na oddziale dziecięcym z powodu zapalenia gardła i płuc na tle alergicznym. W tamtych czasach, rodzice nie mogli przebywać z dzieckiem na oddziale, a uzyskanie informacji na temat stanu dziecka było możliwe jedynie drogą telefoniczną.
Między godziną 2 a 5 nad ranem, w szpitalu niepostrzeżenie pojawia się nieproszony gość. Osoba ta wykorzystując fakt, że pielęgniarki śpią, zakrada się do sali nr 10 i porywa jedyne dziecko na sali. Gdy personel szpitala odkrywa zniknięcie małej pacjentki, od razu wzywają milicję. Przybyli na miejsce funkcjonariusze odkrywają, że intruz początkowo próbował się dostać do owej sali przez okno. Okno było jednak uzbrojone w kraty, więc osoba ta postanowiła znaleźć inne rozwiązanie. Przez inne okno, w pobliżu wejścia głównego dostała się do środka i korytarzem dotarła do sali gdzie spała malutka Kasia. Najprawdopodobniej spakowała dziecko do torby i uciekła w stronę lasu. Jedynym śladem jaki porywacz po sobie zostawił był odcisk buta. But był w rozmiarze 40, więc nie jest wykluczone, że porwania dopuściła się kobieta.
Pani Elżbieta Mateja, mama dziewczynki, w ciągu minionych lat wielokrotnie zgłaszała się do mediów z prośbą o pomoc. W poszukiwanie dziecka zaangażowano też jasnowidza. Wszystko na nic. Nigdy dotąd nie trafiono na ślad Kasi. Obecnie jest 35-letnią kobietą. Jeśli żyje, mieszka najprawdopodobniej za granicą i nie ma świadomości, że jako niemowlę została porwana.