Dla samych zrzeszeńców, aktywnych działaczy ZKP, sylwetka obecnego prezesa Jana Wyrowińskiego raczej nie jest zagadką. Nie każdy Kaszuba jednak kojarzy, kim był w dawnych latach i od jak dawna działa na rzecz regionu de facto głowa tej ogromnej, regionalnej organizacji.
Z tego założenia wyszli organizatorzy sobotniego spotkania w Muzeum Kaszubskim. Sam Jan Wyrowiński przybył do stolicy Kaszub, aby opowiedzieć zebranym o sobie - swej przeszłości, aktywności w regionie oraz korzeniach utożsamiania się z Kaszubami.
To ostatnie bowiem nie przyszło szybko, choć Jan Wyrowiński wszak pochodzi z ewidentnie kaszubskich Brus. Jak opowiadał prezes ZKP, gdy studiował często pojawiały się różne okazje i zaproszenia, ale on sam dopiero w latach 70. zrozumiał, skąd pochodzi.
- Mówiąc szczerze: mnie na kaszubszczyznę otworzyła „Solidarność”. To był ten moment, kiedy w końcu zrozumiałem, skąd jestem. A osobą, która to sprawiła, był Lech Bądkowski - stwierdził Jan Wyrowiński.
Prezes ZKP opowiedział też m.in. o internowaniu w czasie stanu wojennego do Potulic i Strzebielinka. Nie omieszkał też wspomnieć o swej działalności w Sejmie i w Senacie RP, w których to spędził wiele lat. Poruszył też ciekawą kwestię braku jakiejś konkretnej partii czy ugrupowania politycznego, reprezentującego Kaszubów. Jego zdaniem obecność czegoś takiego wcale nie działałaby na korzyść naszego regionu.
- Nigdy nie mielibyśmy takiej reprezentacji kaszubskiej w Sejmie i Senacie, gdybyśmy mieli partię kaszubską, czy jakąkolwiek organizację, która by nasze, regionalne potrzeby wyrażała poprzez politykę. Mamy wielką siłę dlatego, że w parlamentarnym „zespole kaszubskim” są posłowie ze wszystkich obozów politycznych. W ten sposób można najwięcej załatwić - zauważył Jan Wyrowiński, jako przykład przytaczając chociażby niedawne kontrowersje wokół planu obniżenia subwencji na języki mniejszościowe. To właśnie dzięki kontaktom w różnych partiach udało się zdobyć różne zapewnienia czy wywalczyć senackie poprawki.
Było i rozrywkowo
Drugi punkt sobotniego spotkania był już trochę luźniejszy. Wystąpił w nim zespół Drëszë, czyli „przyjaciele”. Trójmiejska grupa często prezentuje kaszubskie utwory i przekazywane w ich treści tradycje regionu, ale przeważnie robi to dla osób niezaznajomionych z nimi, stąd koncert dla zatwardziałych Kaszubów był pewną odmianą i w jakimś stopniu stawał się trudniejszy. Wszak tym razem widownia może wiedzieć więcej, od artystów…
W skład zespołu wchodzą Joanna Gostkowska, Michał Mantaj i Hubert Połoniewicz. Muzycy zaprezentowali utwory o miłości, rozstaniu, tęsknocie i weselu. Nie mogło też zabraknąć nawiązania do atrybutu prawdziwego Kaszuby - pięknej pieśni o tabace.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?