Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śp. Franciszek Kwidziński - Zamknęła się pisana jego ręką kronika zespołu i własnego życia

Lucyna Puzdrowska
Lucyna Puzdrowska
Odszedł Franciszek Kwidziński, wielki społecznik i propagator kultury kaszubskiej w Polsce, Europie i na świecie. Pierwszy w historii Honorowy Obywatel Kartuz zmarł w niedzielę, 30 czerwca. W lipcu obchodziłby swoje 84. urodziny.

Franciszek Kwidziński już od urodzenia był mocno związany ze stolicą Kaszub. Od 1950 roku działał w Regionalnym Zespole Pieśni i Tańca Kaszuby, nad którym przejął kierownictwo w 1961 roku, a od 1985 roku pełnił funkcję instruktora tańca.

Dokumentował każdy występ, każde ważne wydarzenie związane z „Kaszubami”

Był znany z tego, że konsekwentnie od wielu lat prowadzi kronikę zespołu. Należałoby powiedzieć kroniki, bo na przestrzeni lat trochę się tych tomiszczy zebrało. Najbardziej dumny był, gdy po powrocie z koncertów w danym miejscu, czy to w Polsce czy w innym kraju, za jakiś czas nadchodziło kolejne zaproszenie.
- Gdyby im się nie podobało, to by nas ponownie nie zapraszali - śmiał się, przychodząc do redakcji, czy to kiedyś „Gazety Kartuskiej” czy obecnie „Dziennika Bałtyckiego”. A przychodził często. Dlaczego? Nie dla własnego widzimisię czy zaspokojenia próżności, ale po to, by o zespole pisano, by nagłaśniano każdy sukces, każde zagraniczne tournee. Był w tym niesamowicie konsekwentny.
- Zespół promuje Kartuzy, Kaszuby na świecie, to jesteście zobowiązani o tym pisać - powiadał. I miał w tym sporo racji. Chyba już nigdy „Kaszuby” nie będą miały takiego orędownika jak pan Franciszek.
Był również autorem książki „Kaszubskie stroje ludowe”, współtworzył scenariusze widowisk z repertuaru zespołu Kaszuby, aktywnie działał też w Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim.

Honorowy Obywatel Kartuz

W 2011 roku jako pierwsza osoba został Honorowym Obywatelem Kartuz. Uchwałę Rada Miejska w Kartuzach podjęła pod koniec września, ale uroczyste wręczenie tytułu odbyło się w październiku, bo też okazja była nie byle jaka - święto patrona miasta, św. Brunona, a także inauguracja obchodów 630-lecia powstania Kartuz. Uroczystość wręczenia prestiżowego tytułu zorganizowano w formie benefisu Franciszka Kwidzińskiego. Półwieczne kierownictwo w zespole Kaszuby, stało się okazją do niecodziennego spotkania dawnych członków zespołu, ich rodzin i przyjaciół.
Były tam chwile uroczyste - gdy ówczesny komendant powiatowy PSP Edmund Kwidziński wręczył jubilatowi Złoty Medal Zasłużony dla Pożarnictwa - bo odnalazł w historii, że tańczący Franciszek należał do Ochotniczej Straży Pożarnej w Kartuzach i gasił pożary.
Podziękowania za opiekę złożyły dwa najmłodsze zespoły kaszubskie z Kartuz - Słunuszka z SP 2 oraz Krosniąta z SP 1. 
Z Poznania przyjechał Kazimierz Miler, by w imieniu Ogólnopolskiej Rady Zespołów Folklorystycznych wręczyć specjalne złote pióro - w dowód uznania za pieczołowite prowadzenie kronik zespołów.


O mniej powszechnie znanych, wesołych chwilach z życia Franciszka Kwidzińskiego opowiadali ci, którzy towarzyszyli mu przez życie - brat, przyjaciel ze szkolnej ławy - Zbigniew Satke i Zbigniew Jankowski, wieloletni przyjaciel, Ulka i Zośka, członkinie zespołu, żona Lucyna, bratanica Damroka Kwidzińska. Całość spinał dykteryjkami Jacek Kitowski.
- 

A opowiedz, kierowniku, o swoim domku w Garczu - prowokował pana Franciszka.


- To swoisty rekordzista - śmiał się jubilat. - Domek okradziono już 27 razy. Znikały z niego muszle, krany i …cztery telewizory. Po latach napisałem złodziejom karteczkę z informacją, ile razy już domek okradziono i zostawiałem klucz pod wycieraczką, by znowu nie wzywać ślusarza i nie wymieniać drzwi. Miałem też swój sposób na zachowanie działającego telewizora - na stoliku stawiałem niedziałający, a ten dobry, gdzieś na podłodze. Złodzieje brali się na ten chwyt i wynosili stare telewizory zebrane z punktów złomu.


Franciszek Kwidziński pracował zawodowo jako dyrektor ds. ekonomiczno-administracyjnych w kartuskim szpitalu.
- Jego oczkiem w głowie, a dla nas szkołą przetrwania były dokumenty - wspominała Sabina Justka. - Najlepiej, by były opatrzone nie tylko datą, ale też godziną - śmiała się. - Jednak ta troska o dokładność w dokumentach owocuje w szpitalu do dziś - dodała.


- Franciszek trzymał nas krótko, a gdy ciotka Marta albo Aleksander Tomaczkowski mieli inne spojrzenie, on uważał po swojemu: Tak musi być i koniec. Widzę, że przez te lata odkąd mnie nie ma, niewiele się pod tym względem zmieniło - śmiał się Jerzy Pontus.

70-lecie RZPiT Kaszuby

Mnóstwo zacnych gości, rodzina, przyjaciele towarzyszyli zespołowi „Kaszuby” podczas jubileuszu 70-lecia. Sala Kartuskiego Centrum Kultury wypełniona była po brzegi, do tego stopnia, że brakowało miejsc.
Zespół zaprezentował spektakl „Noc świętojańska”. Było w nim wszystko - najbardziej znane hity zespołu, fantastyczny przekaz i wspaniali tancerze. Pamiętam swoją recenzję z tego koncertu:
Patrząc na twarze naszych kaszubskich artystów, najbardziej cieszy jedno, że mimo upływu lat, zmieniających się trendów w muzyce i tańcu, do „Kaszubów” wciąż dochodzą nowe, młode siły. Co jubileusz, to więcej jest pięknych młodziutkich dziewczyn i zdolnych, przystojnych chłopaków.
To właśnie zasługa pana Franka, bo stawał na głowie, by do zespołu trafiali młodzi ludzie.
Podczas jubileuszu 70-lecia zespołu pan Franciszek nie był w stanie opanować wzruszenia, dziękując rodzicom, mężom, żonom członków zespołu, za wyjątkową cierpliwość i tolerancję.
- Gdyby nie ta wasza wyrozumiałość, nie byłoby nowych członków zespołu „Kaszuby” - mówił. - To wam szczególnie jestem wdzięczny i to wam najbardziej dziękuję.
Tamtą relację jubileuszową zakończyłam słowami:
Kolejny jubileusz za pięć lat, oby w tym samym składzie...

Pogoda według Franciszka Kwidzińskiego

Kolejna fantastyczna pasja pana Franka. Kilka dekad prowadził zapiski pogodowe - poza dniami, które spędził w szpitalu, jak sam wielokrotnie zaznaczał. I korzystaliśmy w redakcji z tych jego amatorskich, ale o dziwo, często sprawdzających się prognoz pogody. Pytaliśmy go rok temu jakie lato nas czeka i przepowiedział te ogromne upały. W tym roku... nie zdążyliśmy zapytać.
Smutno też z innego powodu, że nie doczekał pan Franciszek nowej świetlicy, nowego lokum dla zespołu. To sprawa, którą bardzo przeżywał. Na pewno będzie z nami, gdy w końcu kroniki zespołu i zdobyte trofea trafią do nowego pomieszczenia.
Śpij w pokoju, Franciszku

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kartuzy.naszemiasto.pl Nasze Miasto