Rolnicy ze wsi Skrzeszewo i Babiego Dołu są w konflikcie z myśliwymi z Wojskowego Koła Łowieckiego Grom przy Dowództwie Marynarki Wojennej w Gdyni.
Zarzucają im, że źle dokarmiają zwierzynę, że nie respektują ich praw i niechętnie wypłacają odszkodowania za szkody łowieckie, zaniżając ich wysokość.
- Podczas nocnego polowania myśliwy postrzelił mojego psa przywiązanego do budy. Sprawca odciągnął go kilkaset metrów w las i ukrył pod gałęziami - skarży się Gabriela Drewa ze Skrzeszewa. Ale syn pani Gabrieli znalazł psa. Weterynarz stwierdził ranę postrzałową. Właścicielka psa powiadomiła policję.
Prokuratura sprawę postrzelonego psa umorzyła wobec niewykrycia sprawcy przestępstwa. Mieszkańcy się dziwili, że nikogo z ich nie przesłuchano.
Pani Gabriela nie zapłaciła weterynarzowi za pomoc lekarską, twierdząc, że powinno to uczynić koło łowieckie. W innym przypadku, gdy źle oszacowano straty na jej polu, poprosiła o wycenę szkód rzeczoznawcę. Ten określił straty na 759 zł.
- Koło zapłaciło 300 zł, bo stwierdzili, że ?759 zł to za dużo? - mówi pani Gabriela.
Inny rolnik, Eugeniusz Herbasz ze Skrzeszewa, od czterech lat pisze wnioski o odszkodowanie. Za szkody na łące nie dostał ani złotówki.
Innego zdania są myśliwi. Twierdzą, że nie ma takiej osoby, która nie dostałaby odszkodowania.
- My musimy trzymać się zasad szacowania szkód. Mamy specjalną komisję, rolnik podpisuje się pod protokołem. Aby ograniczyć szkody w gospodarstwie pani Gabrieli Drewy, planujemy ogrodzić las od strony jej pola - odpiera zarzuty, Karol Artysiewicz, łowczy Wojskowego Koła Łowieckiego Grom.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?