Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzice wciąż czekają na córkę

(J.S,za)
Starsze rodzeństwo wraz z mamą często sięgają do zdjęć rodzinnych i próbują sobie wyobrazić jak dzisiaj wygląda Kasia.
Starsze rodzeństwo wraz z mamą często sięgają do zdjęć rodzinnych i próbują sobie wyobrazić jak dzisiaj wygląda Kasia.
Od zagadkowego zniknięcia siedmiomiesięcznej Kasi Matei z kartuskiego szpitala mija właśnie 16 lat. Mimo, że policyjne dochodzenie prowadzone było bardzo intensywnie, nie doprowadziło do odnalezienia dziecka.

Od zagadkowego zniknięcia siedmiomiesięcznej Kasi Matei z kartuskiego szpitala mija właśnie 16 lat. Mimo, że policyjne dochodzenie prowadzone było bardzo intensywnie, nie doprowadziło do odnalezienia dziecka. Nie pomogli też radiesteci. Rodzice wciąż mają nadzieję że córkę kiedyś odnajdą.

Przywieziona z zapaleniem płuc
W styczniu 1986 roku pogotowie ratunkowe przywiozło do szpitala w Kartuzach chore dziecko, siedmiomiesięczna wówczas dziewczynka miała temperaturę i obrzęki. Została przyjęta na oddział dziecięcy z rozpoznaniem zapalenia gardła i płuc na tle alergicznym.

- Mam wciąż przed oczami ten obraz, jak pielęgniarka zabierała Kasię w za dużych śpioszkach. Wtedy widziałam ją ostatni raz - opowiada mama Kasi, Elżbieta Mateja.- W tamtych czasach nie było wizyt na oddziale dziecięcym. O stan zdrowia dziecka można było się dowiadywać tylko telefonicznie.

28 stycznia 1986 roku ojciec Kasi miał odebrać ją ze szpitala. Państwo Matejowie mieszkali wówczas w Kiełpinie. Pan Marian wybierał się na pociąg, gdy pod dom zajechał policyjny samochód.

- W dziwny sposób wypytywano nas czy wszyscy są w domu - wspomina pan Marian Mateja. - Byliśmy najpierw zdziwieni, potem przerażeni. Nie wierzyliśmy że dziecko mogło zniknąć tak sobie, jak przedmiot. Przeżyliśmy szok.

Tajemnicze uprowadzenie
Policjanci ustalili że do zniknięcia dziecka doszło w nocy 28 stycznia, między godziną 3 a 5. Mężczyzna próbował najpierw dostać się do szpitala, wybijając szybę. Potem wyłamał płytę pilśniową w innym oknie i dostał się do wnętrza szpitala. Niezauważony przez nikogo wyniósł dziecko. Poszedł w kierunku jeziora. Tam ślady się urwały.

Policjanci przesłuchali personel, dokonali oględzin sali i łóżeczka, pozostałych pomieszczeń szpitalnych, przyległego do szpitala terenu, zabezpieczyli ślady. Przywieziono psa tropiącego, ten jednak doszedł po śladach tylko do jeziora. Komendant wojewódzki powołał specjalną grupę operacyjną złożoną z najlepszych funkcjonariuszy. Podjęto współpracę ze Strażą Graniczną w celu niedopuszczenia do wywozu dziecka za granicę Polski. Nawiązano kontakt z placówkami służby zdrowia. Policjanci opracowali kilka wersji wydarzeń. Badali każdy trop. Doszli jednak do wniosku, że dziecko zostało uprowadzone.

Posiwiał jak gołąbek
Najbardziej prawdopodobna wersja zakładała, że uprowadził ją ktoś dla siebie lub na sprzedaż w Polsce. Pierwsze oskarżenia padły na ojca Kasi, że oddał ją za pieniądze.

- Przesłuchiwani byliśmy oboje bez przerwy - wspomina Elżbieta Mateja. - Tego co wówczas przeżyliśmy nie da się opisać. Przeszukiwali dom, węgiel, szambo, sprawdzali nawet piec. Przepytywali dalszą rodzinę. Mąż w ciągu kilku dni posiwiał jak gołąbek. Dali nam spokój, gdy przeszliśmy badanie wykrywaczem kłamstw. Chyba po roku sprawa przycichła. Na policji mówiono nam, że wciąż trwają poszukiwania, badane są wszelkie ślady. Żadnych jednak konkretów, nic co mogłoby nas naprowadzić na trop naszego dziecka.

Przez cały czas próbowaliśmy też szukać sami. Pojechaliśmy do Morąga do jasnowidza. Nie umiał nam pomóc. Pomoc w szukaniu zaoferowało też pismo kobiece, które ukazuje się także za granicą. Obiecali dać znać, gdyby ktoś się odezwał. Na razie też bez efektu. Nie wiemy gdzie i jak szukać jeszcze pomocy. W domu stojące puste łóżeczko, ubranka, czy zabawki wciąż przypominały Kasię. Życie musiało jednak toczyć się dalej. Pozostałe dzieci, które może nie rozumiały naszej tragedii i rozpaczy, wymagały od nas tak samo czułości, poświęcenia uwagi, czy zwykłych spacerów.

Mieszkanie w Kartuzach
Rodzina państwa Matejów jeszcze przez kilka lat mieszkała w Kiełpinie. Gdy na świat przyszły kolejne dzieci, przeprowadzili się do Kartuz. W domu było razem ośmioro dzieci, cztery córki i czterech synów. Dzisiaj dwie najstarsze córki są już samodzielne.

- Mimo że upłynęło już tyle lat od tej tragedii o Kasi wciąż myślimy i łudzimy się, że kiedyś ją zobaczymy - wzruszona wspomina pani Elżbieta. - Myślę o niej w dniu jej urodzin, jej zaginięcia, w czasie świąt. Żebym tylko wiedziała, że żyje, że ma się dobrze. Tak bardzo chcielibyśmy ją zobaczyć. Na pewno jest podobna do sióstr, bo w naszej rodzinie dziewczynki są do siebie bardzo podobne. Pamiętając ją jako niemowlę sądzę że jest podobna do Franciszki.

Państwo Matejowie wciąż mówią o Kasi, jak nastolatce która gdzieś ma swój nowy dom. Nie dopuszczają do siebie żadnej innej myśli. Pani Elżbieta ze łzami w oczach cicho mówi, że chciałaby tylko wiedzieć jak się ma Kasia, popatrzeć na nią nawet z boku, tak by nie burzyć jej dotychczasowego życia, jeśli tylko jest szczęśliwe. Po chwili jednak marzeniami wybiega daleko w przyszłość, jak dobrze by było mieć Kasię przy sobie.

- Jej miejsce jest tu w domu, przy rodzeństwie i rodzicach - mówi. - Rany zabliźniają się, jednak ta jest tak duża, że zawsze będziemy pamiętać.

Przedawnienie karalności
W sierpniu 2001 telewizja w programie 997 przypomniała sprawę porwania Kasi, prosząc o pomoc w odnalezieniu zaginionej.

- Nastąpiło przedawnienie karalności uprowadzenia. Według starego kodeksu okres karalności wynosił 10 lat, według nowego - 15 lat - mówi Damian Kunowski, policjant Komendy Powiatowej Policji w Kartuzach.

Po telewizyjnym apelu i prasowych publikacjach swoją pomocą zaoferował radiesteta z południa Polski.

- Telewizja była naszą szansą, łudziliśmy się i żyliśmy nadzieją że ktoś się odezwie, chociaż najmniejszy znak - cicho mówi pani Elżbieta. - Dziewczęta tak lubią się przebierać. Może któraś zauważy u koleżanki charakterystyczne znamiona, może jakiś lekarz przypomniałby sobie takie dziecko. Nic, cisza i pustka. Nawet radiesteta się nie odezwał.

Katarzyna Mateja nie figuruje w rejestrze osób poszukiwanych, bo jeśli żyje, prawdopodobnie nazywa się inaczej. Policja liczy na to, że dziewczyna odezwie się sama. Poszukiwana jest siedemnastolatką, o ciemnych włosach, niebieskich oczach i trzech charakterystycznych znamionach.

Jak rozpoznać Kasię
Kasia urodziła się 15 czerwca 1985 roku w Kartuzach. Dziecko miało niebieskie oczy, ciemne włosy. Jako niemowlę miała znaki charakterystyczne, które prawdopodobnie mogły się zachować nawet do dziś. Na lewym udzie, od strony zewnętrznej miała szare znamię, zwane popularnie ,myszką". Drugie znamię znajdowało się na prawej piersi, nad sutkiem. Była to wypukła plamka, koloru wiśniowego, wówczas wielkości wiśni.

Matka dziecka wymienia do tych wszystkich znaków jeszcze jeden - wgłębienie w dolnej części lewego ucha, jakby od kolczyka.

Matka dziewczynki, Elżbieta Mateja ma nadzieję, że charakterystyczne znamiona pozwolą samej dziewczynie albo jej koleżankom rozpoznać zaginioną przed 16 laty Kasię Mateję. Wszystkie osoby mogące pomóc w odnalezieniu dziewczyny proszone są o kontakt kartuską policją (058) 681-00-73.

Nie ma symulacji wyglądu
Damian Kunowski, policjant Komendy Powiatowej Policji Kartuzy
- Gdy przyszedłem do służby w Kartuzach, wśród policjantów ta sprawa była wciąż żywa. W jej rozwiązanie zaangażowano bardzo duże siły i środki. Sprawdzono rodziny pielęgniarek, rodzinę Kasi, cały personel szpitala, osoby zwolnione z pracy. Wytypowano dzieci, sprawdzono wiele rodzin, gdzie pojawiły się dzieci, gdzie zmarły dzieci. Sprawdzono też osoby notowane za uprowadzenia dzieci na różnym tle.

Śledztwo w sprawie uprowadzenia prowadziła Prokuratura Rejonowa. Wydłużono czas prowadzenia śledztwa. Umorzono je 30 czerwca 1986. Sprawdzaliśmy, czy możliwe jest wykonanie symulacji wyglądu dziewczynki. W przypadku Kasi nie można wykonać komputerowej progresji wiekowej, ostatnie zdjęcie zrobiono Kasi, gdy miała zaledwie kilka miesięcy. To za mało, by komputer mógł opracować obecną twarz dziewczyny. Natomiast może być ona podobna do rok młodszej od siebie siostry Franciszki. Ważna jest też obecność znaków charakterystycznych.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kartuzy.naszemiasto.pl Nasze Miasto