Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prezydenci RP, którzy odwiedzili Kartuzy - Stanisław Wojciechowski, 1923 i 1925 r.

Lucyna Puzdrowska
Lucyna Puzdrowska
Ponownie do Kartuz Stanisław Wojciechowski przyjechał w czerwcu 1925 r.
Ponownie do Kartuz Stanisław Wojciechowski przyjechał w czerwcu 1925 r. nadesłane/Muzeum Kaszubskie Kartuzy
Przy okazji obchodów powrotu Kartuz do Macierzy w Muzeum Kaszubskim odsłonięto tablicę, upamiętniającą wizytę Lecha Kaczyńskiego w stolicy Kaszub. Ale nie tylko on odwiedził Kartuzy na przestrzeni lat (co zresztą upamiętnia inna tablica, także zawieszona w Muzeum). W nadchodzących tygodniach planujemy pokazać szczegóły wizyt wszystkich głów naszego państwa, jakie zdecydowały się przyjechać nad cztery kartuskie jeziora. Prawie 100 lat temu - 27 kwietnia 1923 r. - jako pierwszy zrobił to Stanisław Wojciechowski.

29 marca 1923 r. Kartuzy otrzymały prawa miejskie. Rozporządzenie Rady Ministrów weszło w życie 14 kwietnia 1923 r. Podpisał je ówczesny premier i minister spraw wewnętrznych gen. Władysław Sikorski. (10 lipca 1923 r. Kartuzy otrzymały własny herb opracowany przez dr. Aleksandra Majkowskiego, a podpisany przez ministra spraw wewnętrznych mec. dr. Władysława Kiernika już nowego rządu RP premiera W. Witosa).

Młode miasto 27 kwietnia 1923 r. odwiedził Stanisław Wojciechowski, prezydent RP. W Kartuzach zwiedził kościół
poklasztorny, sierociniec i najbliższą okolicę. Podczas objazdu powiatu kartuskiego odwiedził elektrownię w Rutkach,
Żukowo, Łapino, Przodkowo i inne miejscowości. Wieczorem podejmował wieczerzą przedstawicieli władz i reprezentację mieszkańców w swym wagonie salonowym.

Podczas uroczystej kolacji w Kartuzach powiedział:

W czasie mojej podróży podkreślałem znaczenie Pomorza dla Polski. Pan starosta powitał mnie z różdżką oliwną i słusznie. Nie na surmy wojenne dziś czas. Są jednak jeszcze ludzie nierozważni, którzy, mimo doświadczeń ostatniej wojny, sądzą, że przy pomocy zbrojnego odwetu zyskać coś mogą. Tym wszystkim muszę stanowczo powiedzieć, że Polska nikomu nie pozwoli odebrać sobie ani jednej piędzi ziemi.

Marzenia o zmianie obecnych granic państwa polskiego w przyszłości, w drodze zbrojnego najazdu, należą do dziedziny urojeń. Nie tylko Polska, ale cały świat pragnie pokoju. Walka może dziś odbywać się tylko na polu gospodarczym.

Jeżeli wzywam was teraz do walki, to tylko do walki dla zdobycia całkowitej niezależności gospodarczej Polski. Lud kaszubski, pracowity i wierzący, zerwał już węzły polityczne, uzależniające go od Niemców, pozostały jednak węzły zależności gospodarczej od Gdańska. Spodziewać by się należało, że Gdańsk lojalnie się odniesie do Polski, aby wspólność interesów nie została zakłócona niechęcią i coraz to nowymi trudnościami, które stara się stawiać interesom Polski. Obecnie ustala się opinia w Polsce, iż rządzące koła gdyńskie nie pragną współpracy, a tylko wyzysku gospodarczego Polski na korzyść swego kupiectwa i przemysłu i równocześnie starają się na każdym kroku podkopywać powagę państwa i przeszkadzać mu wszędzie tam, gdzie nadarza się ku temu sposobność. Polska stara się już przeszło trzy lata pozyskać Gdańsk życzliwością i ekonomicznymi ustępstwami. Okres ten należy uważać za skończony. Wyzyskiwanie pracy polskiej i surowców polskich musi ustać.

Należy odciąć Gdańskowi te wszystkie soki żywotne, które bierze z Polski, i to na tak długo, póki w Gdańsku nie weźmie góry inny trwały kierunek, który nie chce walki ani robienia trudności, ale szukać będzie lojalnej współpracy i uzna Polskę za wielkie mocarstwo, mające w Gdańsku nie tylko prawa pisane, ale i prawa przyrodzone. Gdańsk ma tylko dwie drogi: albo walkę gospodarczą z Polską, walkę, w której stawimy opór z bezwzględnością, albo lojalne postępowanie Wolnego Miasta wobec wielkiego państwa polskiego. W przeszłości naszej mieliśmy wypadki, że nieprzewidujący królowie nasi oddawali w zastaw tę ziemię pomorską Gdańskowi: wzbogacony patrycjat gdański najczęściej nie był lojalnym w stosunku do Polski, tylko lud gdański, robotnicy, rzemieślnicy i rolnicy byli naszymi
serdecznymi przyjaciółmi. W okresie długoletniej niewoli dotknęła go głęboko politura niemiecka i na ciele tym panoszy się wzbogacone kupiectwo, które nie chce uznać traktatu i próbuje stanąć na stopie państwa równorzędnego z Polską.

Gdańsk nie pamięta dziś o tym, że żyje z Polski i musi podporządkować politykę swą interesom Polski. Nie orężem doprowadzimy dziś Gdańsk do porządku. Polska nie była nigdy państwem zaborczym i teraz nie będzie bronią regulować stosunku Gdańska do siebie. Skoro Gdańsk żyje z pracy i bogactw naturalnych Polski i mimo to wykazuje nieuzasadnione roszczenia, to trzeba poważnie pomyśleć o odcięciu mu dopływu tych soków żywotnych, które go zasilają, za co nie umie być wdzięcznym. Celem mojego tu pobytu jest nie tylko bliższe poznanie najbardziej lojalnej i patriotycznej ludności, ale przede wszystkim zachęcanie jej do wytrwałej i intensywnej pracy dla uniezależnienia tej ziemi na polu gospodarczym. Póki co Gdańsk jest taki jak obecnie, nie możemy go wzbogacać przez kupowanie i sprzedawanie za jego pośrednictwem, przez traktowanie go jako ośrodka przemysłowego tej ziemi.

Niezależność polityczną musimy spotęgować niezależnością gospodarczą i pozostawić Polskę przyszłym pokoleniom bez serwitutów przeszłości. Ten serwitut jaki płacimy Gdańskowi, musi być usunięty. Musimy uniezależnić się gospodarczo od sąsiadów, czy to z prawej czy z lewej strony, a wówczas są siedzi inaczej na nas patrzeć będą, uznając, że jesteśmy potęgą, z którą zawsze liczyć się trzeba, i uchylać czoła przed pracą polskiego narodu i jego kulturą.

Przemówienie prezydenta Wojciechowskiego w Kartuzach nie pozostało bez echa w kraju i zagranicą.

28 kwietnia Prezydent zwiedzał w dalszym ciągu powiat kartuski - Ręboszewo, Brodnicę, Klukową Hutę, Sulęczyno i Chmielno, gdzie odwiedził warsztat garncarski Neclów. Wieczorem do Kartuz przybyli z Warszawy: premier i minister spraw wewnętrznych gen. Władysław Sikorski, marszałek Senatu RP Wojciech Trąpczyński, marszałek Sejmu Maciej Rataj, minister wojny Kazimierz Sosnkowski, minister skarbu Władysław Grabski, a z Poznania przybył prymas Polski ks. kardynał Edmund Dalbor.

29 kwietnia rano prezydent z członkami rządu opuścili Kartuzy i wyjechali do Gdyni. Z dworca delegacja udała się na miejsce, gdzie miał stanąć gmach dworcowy, a ks. kardynał Dalbor dokonał poświęcenia kamienia węgielnego. Następnie Prezydent udał się na pokład kanonierki „Komendant Piłsudski” i wypłynął na morze aby dokonać przeglądu floty wojennej. Wieczorem przybył do Pucka, a następnego dnia rano do Swarzewa, Żarnowca i Wejherowa. W nocy pociąg prezydencki ruszył w kierunku Gdyni, Bydgoszczy, Torunia do Warszawy, gdzie prezydent zawitał 1 maja w południe.

Ta całotygodniowa podróż Prezydenta Stanisława Wojciechowskiego po polskim Pomorzu była pierwszorzędnym wydarzeniem politycznym i historycznym, gdyż Prezydent wielokrotnie podkreślał znaczenie Pomorza dla Polski.

Druga wizyta prezydenta Stanisława Wojciechowskiego na Pomorzu (26-27 czerwca 1925 r.)

26 czerwca prezydent zwiedził wraz z ministrami wystawę przemysłu ludowego, szkolnictwa zawodowego, rzemiosł i sztuki, a następnie wojskową szkołę kawaleryjską w Grudziądzu.

Wieczorem był obecny na obiedzie wydanym na jego cześć przez Komitet Wystawy Pomorskiej. Tu prezes komitetu honorowego wojewoda pomorski dr Wachowiak, wygłosił przemówienie, w którym podziękował dostojnemu gościowi za zaszczycenie swą obecnością uroczystości otwarcia pierwszej pomorskiej wystawy. Po obiedzie prezydent Wojciechowski udał się do Teatru Miejskiego na drugi akt „Księdza Marka” – Słowackiego, a o godzinie 22.30 wziął udział w raucie wydanym przez komitet wystawy, po czym około północy wrócił do swego pociągu.

27 czerwca przybył do Gdyni.

- Droga z Grudziądza do Gdyni wiodła przez najpiękniejsze okolice Pomorza, tak zwaną Kaszubską Szwajcarię - relacjonowano w Księdze Pamiątkowej Dziesięciolecia Pomorza. - 27 czerwca w przejeździe przez Gniew, Starogard, Kościerzynę, Kartuzy, Wejherowo, prezydent był owacyjnie witany przez miejscową ludność, domy zaś tych miast przystrojone były flagami o barwach narodowych i zielenią.

W Gdyni, po zwiedzeniu portu i nabrzeży prezydent wsiadł na torpedowiec „Kaszub”, gdzie na maszcie podniesiono flagę prezydenta. Statek skierował się na Hel. Owacje prezydentowi zgotowali rybacy z Helu. Kilkadziesiąt kutrów, udekorowanych flagami narodowymi i kwieciem, wypłynęło na pełne morze na spotkanie torpedowców, wiozących gościa, a zrównawszy się z torpedowcami, eskortowały je do portu. Po wyjściu na ląd prezydent udał się na szczyt latarni morskiej , skąd przyglądał się wspaniałej panoramie, roztaczającej się na kilkanaście kilometrów.

Następnie, serdecznie witany przez mieszkańców i letników, przeszedł przez całą wioskę rybacką, wypytując z zainteresowaniem o tryb życia, warunki pracy. Po obejrzeniu portu rybackiego prezydent odpłynął na „Kaszubie” do Gdyni. Po obiedzie wydanym przez niego dla przedstawicieli miejscowych władz cywilnych i morskich, wieczorem odjechał drogą przez Kokoszki – Kartuzy – Iławę do Warszawy.

(Źródło: Z. Witkowski, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej 1921 - 1935, Księga pamiątkowa dziesięciolecia Pomorza).

Tekst napisany we współpracy z Barbarą Kąkol, dyrektor Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kartuzy.naszemiasto.pl Nasze Miasto