Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powrót do małego nieba

(dal)
Trudno było liczną rodzinę Synaków ująć w obiektywie. Po licznych próbach udało się.
Trudno było liczną rodzinę Synaków ująć w obiektywie. Po licznych próbach udało się.
- To nasze gniazdo, nasz matecznik, magiczne miejsce, do którego zawsze z chęcią wracamy - mówi o Podjazach i okolicy Brunon Synak. - Tu urodziła się nasza matka i jej rodzeństwo, na świat przyszło całe trzecie ...

- To nasze gniazdo, nasz matecznik, magiczne miejsce, do którego zawsze z chęcią wracamy - mówi o Podjazach i okolicy Brunon Synak. - Tu urodziła się nasza matka i jej rodzeństwo, na świat przyszło całe trzecie pokolenie Synaków.

I chociaż w większości opuścili te strony, to tak naprawdę nigdy duchowo z Podjaz się nie wyprowadzili. Podkreślali to wszyscy uczestnicy drugiego zjazdu rodzinnego Synaków. Po co się spotkali? By nie zatracić tego co na kaszubskiej ziemi najważniejsze - silnej więzi z rodziną, przekazywanej i wpajanej z pokolenia na pokolenie.

Po pierwsze - rodzina

Pomysł zorganizowania pierwszego zjazdu rodzinnego Synaków zainicjował Brunon Synak. Myśl poparł jego brat. Spotkanie odbyło się pięć lat temu, przed setną rocznicą urodzin ojca pana Brunona.

- Uznałem, że dobrze byłoby, aby młodsze pokolenie się spotkało, poznało... - wyjaśnia Brunon Synak. - Nasza rodzina jest czteropokoleniowa i dosyć liczna. W tej chwili jest nas 102.

Pierwszy zjazd został bardzo pozytywnie przyjęty przez rodziny Synaków. Już wówczas myślano o następnym, który miał się odbyć w 2001 roku, tym razem w setną rocznicę urodzin mamy Synaków. Jego termin jednak przesunięto. Udało się po raz drugi zebrać familię dopiero teraz.

- To jedna z nielicznych okazji, kiedy cała rodzina, począwszy od tych najstarszych, a kończąc na najmłodszych, może się spotkać, poznać, porozmawiać i powspominać - mówi 69 -letnia Teresa Synak z "klanu" kościerskiego. - My, z tych pierwszych pokoleń, znamy się bardzo dobrze, ale nasze wnuki już słabo albo w ogóle.
- Na zjeździe rodzina się integruje - przytakuje Emilia Dyszer z Podjaz. - Odżywają wspomnienia, odnawiają się kontakty z kuzynostwem. Ci najmłodsi mają okazję zobaczyć jak liczna jest rodzina.

Mecz i wspomnienia

Niby jeden zjazd, a odbył się w dwóch miejscach. W jednym - na boisku sportowym przy Szkole Podstawowej w Podjazach - członkowie rodu rozegrali mecz piłkarski pomiędzy drugim (50-40 lat) a trzecim (14-16 lat) pokoleniem. Najstarszym zawodnikiem na płycie boiska był 59-letni Brunon Synak. Rodzinne kopanie piłki zakończyło się remisem 4:4. O wyniku meczu zdecydowały rzuty karne - tym sposobem zwycięstwo odniosło młodsze pokolenie.

Po zmaganiach sportowych wszyscy udali się do Sulęczyna. W miejscowym kościele w intencji rodziny Synaków odbyła się polsko-kaszubska msza św. (niemal wszyscy członkowie rodziny mówią po kaszubsku). Odprawił ją ks. Jacek Dawidowski, od dawna zaprzyjaźniony z Synakami. Miejsce to, jak Podjazy, ma dla rodziny szczególne znaczenie. Tutaj najstarsze pokolenie było chrzczone, tu chodzili na msze św., a na pobliskim cmentarzu spoczywają Helena i Ambroży Synakowie oraz inni krewni. To właśnie Ambroży pierwszy przybył do Podjaz z Radunia. Podjął pracę w młynie, kupił 1,5 ha ziemi. Jego żona Helena zajmowała się rodziną. Niektórzy mówią, że swą ogromną opiekuńczość i troskę przelała na młodsze pokolenia. Tak, że cechy te stały się chyba w rodzinie Synaków dziedziczne. Podczas spaceru aleją cmentarną potomkowie na nowo przywrócili pamięć o rodzicach i dziadkach. Bo cmentarz, mówili, to rdzeń rodu.

Jesteśmy u siebie

Dzisiaj są w familii nauczyciele, prawnicy, chemik, filolog, pedagog, ekonomista, przedsiębiorca, bankowiec. Nie ma natomiast ani jednego rolnika. Ale nie rozstali się z Kaszubami.

- Prawie wszyscy tutaj mieszkamy - opowiada Brunon Synak. - Nieliczni z nas wyprowadzili się do Wałcza, Bydgoszczy, powiatu malborskiego, a nawet Niemiec.

Po wystawnym obiedzie w Ośrodku Wczasowym Leśny Dwór w Sulęczynie, podczas której rodzina uhonorowała najstarszą uczestniczkę zjazdu - 87-letnią Franciszkę Pawelec, impreza przeniosła się na plac koło jeziora.
Były śpiewy, tańce, ognisko, spacery. Było też wspólne pozowanie do zdjęcia. Trudno było tak liczną rodzinę ująć w obiektywie. Po licznych próbach udało się. Zabawa trwała niemal do białego rana. Rozstawano się z nadzieją na kolejne takie spotkanie. Chyba znowu za 5 lat.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kartuzy.naszemiasto.pl Nasze Miasto