Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paweł Witkowski, prezes PCZ Kartuzy o zakażeniach w szpitalu wśród lekarzy i pacjentów

Lucyna Puzdrowska
Lucyna Puzdrowska
Paweł Witkowski, szef Powiatowego Centrum Zdrowia, spółki zarządzającej kartuskim szpitalem, opowiedział jak wygląda sytuacja pod względem Cowid-19 w kartuskim szpitalu. Ape prezesa PCZ Kartuzyl jest oczywisty: "Potrzebujemy ludzi do pracy!"

- Zgodnie z zaleceniem ministra zdrowia mamy przygotowanych 10 łóżek izolacyjnych dla pacjentów cowidowych - mówi Paweł Witkowski. - Zrobiliśmy wszystko, na co szpital powiatowy z taką obsadą kadrową i lokalową może sobie pozwolić. Ostatnio słyszałem, że w jakichś mediach ukazała się informacja, jakoby kartuski szpital miał się stać stricte cowidowym. Od razu dementuję, że to jakaś totalna bzdura.

Jak informuje prezes PCZ Kartuzy, łóżka cowidowe wydzielone w kartuskim szpitalu, usytuowane są w ramach szpitalnego oddziału ratunkowego na poszczególnych oddziałach: na chirurgii, pediatrii, OIOM-ie oraz internistyczne na SOR-ze.

- My nie jesteśmy szpitalem przeznaczonym do leczenia pacjentów z Cowid-19 - mówi Paweł Witkowski. - U nas wygląda to tak, a przynajmniej powinno wyglądać, że pacjent z cowid trafia do nas, przebywając na wyznaczonych łóżkach izolacyjnych do momentu, gdy ma wykonany test. Jeśli jego stan zdrowia nie powala na to, aby na czas oczekiwania na wynik wysłać go do domu, to zostaje u nas. Jeśli okazuje się, że test jest dodatni, to pacjent jest konsultowany ze szpitalem drugiego poziomu, czyli takim, który będzie go leczył. Następnie chory jest do tegoż szpitala transportowany.

Niestety, jak podkreśla szef PCZ Kartuzy, właśnie w tym momencie od pewnego czasu zaczynają się schody

- W takich sytuacjach najczęściej uwidaczniają się najsłabsze punkty tego systemu, czyli trudności z uzyskaniem miejsca w szpitalu jednoimiennym, czy innym, leczącym pacjentów cowidowych. Bywa, że nasi pacjenci muszą bardzo długo czekać, aby do takiej placówki trafić. Wcześniej udawało nam się takie miejsce znaleźć.

Okazuje się, że to szczęście również się wyczerpuje

- Jeden z pacjentów pod respiratorem, którego stan jest ciężki, musiał u nas pozostać. Przebywa obecnie na OIOM-ie, który również w ramach wspomnianego zarządzenia wojewody, został podzielony na łóżka dla pacjentów cowid-plus i cowid-minus. Pacjent jest u nas hospitalizowany już dziesięć dni. Nigdzie nie było dla niego miejsca, a przypominam, że jest w stanie ciężkim.

Jak opowiada Paweł Witkowski, pacjenci cowidowi byli już transportowani do różnych miejscowości, nawet do Poznania. Jednak w przypadku wspomnianego pacjenta, kartuski szpital wciąż otrzymuje jedną odpowiedź: „Nie ma miejsc”.

Co czuje w takiej sytuacji rodzina, gdy wie, że ich mąż, ojciec, dziadek, nie może liczyć na leczenie w szpitalu, gdzie pracują fachowcy - lekarze chorób zakaźnych?

Co czują, gdy słyszą, czytają na portalach społecznościowych, że co tam koronawirus, to tylko wymysł rządzących! Gdyby wierzyć sceptykom, wychodziłoby na to, że rządzący wszystkich krajów na świecie zmówili się, by zniszczyć gospodarkę czy przeprowadzić naturalną selekcję ludności.

Tymczasem sytuacja w szpitalach jest coraz bardziej dramatyczna – zaczyna brakować miejsc dla chorych, zaczyna brakować lekarzy, którzy mają tych chorych leczyć.

- Drodzy państwo sceptycy, Cowid-19 to bardzo ciężka choroba, a dla pacjentów, którzy są obciążeni chorobami przewlekłymi, śmiertelna - podkreśla szef kartuskiego szpitala. - Powiem więcej, sceptycyzm wobec koronawirusa, który pojawia się w części naszej społeczności, wynika z czystego egoizmu i oczywiście braku odpowiedzialności. No bo jak to, ja, zdrowy, młody, silny, mam z czegoś rezygnować na rzecz kogoś innego? Z jakiej racji? Tymczasem ja, Paweł Witkowski, pewnie też z żalem, ale z pełną odpowiedzialnością zrezygnowałem ze spotkań towarzyskich czy z hobby. Taki mamy, niestety, czas. W tej trudnej sytuacji powinien nas łączyć pewien rodzaj solidarności międzyludzkiej, empatii i odpowiedzialności za drugiego człowieka, w tym naszych najbliższych: rodziców, dziadków, sąsiadów i znajomych, którzy w razie zakażenia nie będą mieli takich szans w pokonaniu tego paskudnego wirusa, jak młody, zdrowy, silny itd. Niestety w wielu kręgach naszej społeczności wciąż króluje egoizm i totalny brak odpowiedzialności.

Jak zaznacza prezes PCZ w Kartuzach, ale przede wszystkim lekarz, znaczna część młodych ludzi przechodzi tę chorobę bezobjawowo.

- Oni nawet nie wiedzą, że są pozytywni – kontynuuje Paweł Witkowski. - Czytają portale, śmieją się, wymyślają głupie teorie spiskowe, a tymczasem mogą być już zarażeni i zakażać osoby w swoim otoczeniu, dla których może to być wyrok śmierci. Bardzo się obawiam, że dojdzie do sytuacji, w której obciążony obecnie system zdrowia sobie nie poradzi.

Lekarze w kartuskim szpitalu też odczuwają strach

Mają kontakt bezpośredni z osobami podejrzanymi o Cowid plus, osobami zakażonymi, jak i tymi bezobjawowymi, którzy przychodzą do szpitala, a potem okazuje się, że są zakażeni.

- Powiem tak, my w naszym szpitalu przeszliśmy już taką psychologiczną drogę, od wyparcia strachu po jakiś taki rodzaj akceptacji - mówi Paweł Witkowski. - Jak wiozłem pierwszego pacjenta Cowid plus, to bardzo to przeżywałem, jak pewnie każdy lekarz na moim miejscu. Przecież my też mamy swoich bliskich, no i też najmłodsi nie jesteśmy. Przychodzimy potem do domu, gdzie mamy świadomość, że możemy wyrządzić komuś krzywdę nie tylko sobie, ale przede wszystkim komuś bliskiemu. Tym bardziej, że nie mamy z tymi pacjentami kontaktu iluzorycznego, ale dość bliski, więc oczywiście, że się boimy. Sztuką w tym wszystkim jest to, żeby ten strach po prostu opanować i mimo wszystko, pracować, słyużyć tym naszym pacjentom.

Wśród personelu szpitala coraz więcej nowych zakażeń

- Obecnie mam wśród lekarzy dwie osoby zakażone, a 16 osób przebywa w kwarantannie - mówi prezes PCZ.
Jak podkreśla Paweł Witkowski, właśnie zakażenia lekarzy i pielęgniarek czy ich przebywanie w kwarantannie, stanowi obecnie największy problem nie tylko w kartuskim szpitalu.

- Szukamy pilnie lekarzy do zatrudnienia, szukamy ludzi na internę, bo obawiamy się poważnie, że dojdzie do sytuacji, iż nie będziemy w stanie zabezpieczyć zdrowia naszych pacjentów - kontynuuje Paweł Witkowski.

Kartuski szpital, jako kolejny w Polsce podkreśla też, że liczba respiratorów to nie wszystko, musi być jeszcze ktoś, kto będzie umiał je obsługiwać. Respirator ma pomóc pacjentowi, a nie zaszkodzić

- Od lat powtarzam, że to nie sztuka kupić urządzenie, bo każde z nich potrzebuje ludzi do obsługi - mówi Paweł Witkowski. - Jest to istotne zwłaszcza w czasie pandemii. Krótko mówiąc, potrzebujemy ludzi do pracy.

Lekarze POZ pod ochroną, bo świadczą teleporady

Od dłuższego czasu pojawiają się opinie, że przychodnie lekarskie i lekarze podstawowej opieki zdrowotnej zamknęli się całkowicie na kontakt bezpośredni z pacjentami.

- To jakieś totalne nieporozumienie, że walka z cowidem nie dotyczy lekarzy POZ i mają tylko świadczyć teleporady - uważa Paweł Witkowski. - Przecież to oczywiste, że jeśli system opieki szpitalnej będzie nieporadny, to ludzie pójdą do każdego lekarza, również tego z POZ. To nie jest tak, że my jesteśmy jakimś oderwanym bytem, a przychodnie są jakimś innym. Że można je zamknąć i świadczyć usługi tylko przez telefon. A potem jeszcze powiedzieć: proszę iść do szpitala, bo ja już nie mogę panu/i pomóc. Proszę zapamiętać, że ci ludzie wcześniej czy później wrócą do tych przychodni, bo my jako szpital nie jesteśmy w stanie zrobić więcej ponadto, co już zrobiliśmy.

Ponadto, zdaniem szefa szpitala, to właśnie do przychodni, a nie na zwolnienia lekarskie, uciekają lekarze ze szpitali.

- Tam mają dobrą pensję, pewnie w wielu przypadkach wyższą od tej, którą proponuje im szpital, a przede wszystkim są bezpieczni, nie narażają swojego zdrowia, bo działają poprzez teleporady - uważa Paweł Witkowski. - I to nie jest problem tylko naszego szpitala, ale ogólnopolski.

Cowid-19 – Punkt Pobrań w Kartuzach

Przy Szpitalu Powiatowym w Kartuzach uruchomiony został punkt pobrań materiału do badań na koronawirusa dla pacjentów mających skierowanie na test od lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Z badania mogą skorzystać wyłącznie pacjenci, którzy wcześniej zostali zarejestrowani na test telefonicznie.

- Robimy takich testów od 50 do 100 dziennie, chyba nie zdarzyło nam się, żeby kogoś odesłać z kwitkiem – mówi Paweł Witkowski. - Są to przede wszystkim wszystkie zlecenia z POZ-u, ale też od kilku miesięcy robimy testy pacjentom przed planowymi zabiegami w naszym szpitalu. Wszystko po to, by chronić pacjenta, jak i w równym stopniu nasz personel. Niestety, wielokrotnie już się zdarzyło, że pacjent nie mógł być operowany, bo okazywał się dodatni. Zdarza się to coraz częściej, ostatnio dzisiaj. Nasz system jest w tej chwili oparty na badaniu głównie pacjentów objawowych, a powyższe przykłady pokazują, że dużo zakażeń jest również wśród bezobjawowych. W przypadku planowych zabiegów da się takie zakażenie u osoby bez objawów wykryć. Trzeba mieć jednak świadomość, że takich ludzi zakażonych bezobjawowo jest mnóstwo. Chodzą po ulicach i jeśli należą do tej wspomnianej grupy sceptyków i nie noszą maseczek, niestety, zarażają innych.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kartuzy.naszemiasto.pl Nasze Miasto