W Mirachowie grudniowe opady spowodowały zalanie posesji Gerarda Syldatka przy ul. Spacerowej, pana Naczka przy ul. Kożyczkowskiej.
- W 1961 roku w tym miejscu mój tata miał stodołę, a dziś stoi tu wielkie jezioro - mówi starszy mieszkaniec. - Przy większych opadach woda pochodzi pod dom.
W innej części Mirachowa, przy ul. Kożyczkowskiej z wielką wodą zmaga się Kazimierz Naczk. Ma ziemię po rodzicach.
- W tej chwili w moim lesie jest najwyższy stan wody - mówił w środę. - Na początku grudnia woda zalała mi część z 4-hektarowego lasu. Boję się każdej ulewy, wiatru, bo gdy woda pójdzie górą, może zalać mi gospodarstwo. Ojciec mawiał, że też były powodzie, ale nie takie aż jak gwałtowne roztopy. To nie tylko w tym roku jest tak wyjątkowo. Kiedyś nawet woda do mieszkania dochodziła, ale wtedy było tu dużo, dużo płycej. W lipcu ubiegłego roku podobnie było, na Szkaplerzną, gdy takie duże ulewy były. Ale jak to jest latem - człowiek się tym nie przejmuje. Teraz - już na zimę woda stoi. Zwykle bywało tak w lutym, w marcu czy kwietniu.
Gospodarstwo Kazimierza Naczka leży w sąsiedztwie lasów państwowych. Do "małpiego gaju", pod Miechucino - różnica terenu sięga 20 m.
- Pochylenie terenu jest w moją stronę i dlatego cała woda z tego lasu spływa w naszą stronę - wyjaśnia pan Kazimierz. - W lesie też sporo oczek wodnych jest i myślę, że dlatego jest tej wody tak dużo. Są takie tzry sytuacje, które są groźne dla mnie.
Gdy ziemia zmarznięta i przyjdą wiele opady - grunt nie wciąga wody i spłynie wszystko na dół. Gdy będą błyskawiczne roztopy - też spływa wszystko w dół. A trzecia sytuacja - gdy są duże ulewy.
Rolnik próbuje samodzielnie uporać się z kłopotem - wykonał mały odpływ ze swojego stawu, podniósł poziom ziemi między lasem a gospodarstwem. Ale to wciąż za mało. Napisał do gminy z prośbą o pomoc, do nadleśnictwa.
- W 2002 roku strażacy pompowali wodę przez dwa dni - 5 zastępów straży, potem jeszcze raz, specjalne pompy sprowadzono z Pucka, takie duże, z grubymi wężami. A tu górą się przelewało - wspomina rolnik.- Siedem samochodów zjechało na wizję lokalną. Mieli mi odpływ robić, przez te pola - wtenczas był pan Szydlarski w nadleśnictwie, pan Borzestowski w gminie burmistrzem. Przyszyły suche lata - i problem sam się rozwiązał.
Deklarują pomoc
- Było spotkanie, była starosta Janina Kwiecień, wicestarosta Bogdan Łapa - wyjaśnia burmistrz Mieczysław Gołuński. - Chcemy znaleźć rozwiązanie, jest pewna koncepcja pomocy, bo tutaj ani gmina, ani powiat nie mają bezpośrednio możliwości przełożenia środków finansowych na tego typu inwestycje. Czujemy się odpowiedzialni, aby mieszkańcom w jakikolwiek sposób pomóc. Będzie zlecone sprawdzenie dokładnie rzędnych, by zobaczyć, jak schodzą spływy wody. Mamy innej narury problem - jeśli chcielibyśmy spuścić wodę do jednego ze zbiorników, który jest, okazuje się, że to teren oznaczony Natura 2000. Ten teren jest rozsiany, są rezerwaty, tutaj musimy bardzo delikatnie postępować z tymi wodami opadowymi
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?