Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marszałek Mieczysław Struk odwiedził Centrum Wsparcia Uchodźców w Kartuzach ZDJĘCIA

Lucyna Puzdrowska
Lucyna Puzdrowska
W minioną sobotę, 9 kwietnia, Centrum Wsparcia Uchodźców w Kartuzach, prowadzone przy kartuskim dworcu przez Stowarzyszenie Otwarte Kaszuby, odwiedził Mieczysław Struk, marszałek pomorski. Mimo, że wizyta nie miała charakteru oficjalnego wydarzenia, szef wojewódzkiego samorządu poświęcił wiele prywatnego czasu, by zapoznać się z działalnością centrum, a przede wszystkim problemami z jakimi się mierzą, całkowicie bezinteresownie i charytatywnie pomagając uchodźcom z Ukrainy.

A tych problemów, jak się okazuje, mają mnóstwo, zwłaszcza natury formalnej. Nie zawsze sprawdza się powiedzenie, że chcieć to móc.

Stowarzyszenie Otwarte Kaszuby

zaangażowało się w pomoc uchodźcom z Ukrainy jako pierwsze w Kartuskiem, praktycznie od momentu ataku militarnego Rosji na Ukrainę. Kilka dni później odbyła się w Kartuzach Manifestacja poparcia i wsparcia dla Ukrainy, a jeszcze kilka dni później utworzono Centrum Wsparcia Uchodźców w Kartuzach. Krzysztof Rek, prezes Stowarzyszenia Otwarte Kaszuby, zgromadził wokół siebie mnóstwo kompetentnych osób, które nie wahały się ani sekundy, by kosztem życia prywatnego zaangażować się w pomoc.

Nie wystarczy utworzyć stowarzyszenie czy centrum wsparcia, a potem spocząć na laurach. Gdy ludzie Krzysztofa Reka uzyskali od burmistrza Kartuz lokum na biuro i magazyn po starym dworcu autobusowym, zaczęło się tu istne pospolite ruszenie. Akcja prowadzona na tak wielką skalę musiała zaprocentować sukcesem. To właśnie tu kobiety z dziećmi, które po traumatycznych przejściach przybywały z Ukrainy do powiatu kartuskiego, mogły znaleźć nie tylko wsparcie duchowe, ale też buty dla dziecka, kawałek chleba, jabłko czy wózek, żeby już dłużej nie musieć nosić malucha na rękach.

Ta doraźna pomoc nie byłaby możliwa, gdyby nie ofiarność i wielkie serca naszych mieszkańców, a gdy uchodźców przybywało, wsparcie wolontariuszy - wspaniałej młodzieży naszych szkół, którzy nigdy podczas takich akcji nie zawodzą. Jednak Stowarzyszenie Otwarte Kaszuby poszło jeszcze dalej i jako Centrum Wsparcia Uchodźców zaczęło świadczyć również pomoc merytoryczną. I podczas gdy przekazanie jedzenia, ubioru czy sprzętów codziennego użytku wymagało wyłącznie wystarczającej ilości darów, porządku w dokumentacji i ludzi tym zawiadujących, to do świadczenia pomocy merytorycznej potrzeba znacznie więcej.

Potrzebni byli fachowcy, jak chociażby psycholodzy, prawnicy czy urzędnicy znający się na wypełnianiu wniosków o przeróżne świadczenia. Temu też stowarzyszenie sprostało i tu znajdując ludzi, którzy poświęcają swój czas, by pomóc. Jednak wszystkiego przeskoczyć się nie da. Są wciąż obowiązujące przepisy odgórne, które taką pomoc uniemożliwiają.

Działalność Centrum Pomocy Uchodźcom w Kartuzach stawała się coraz głośniejsza, stąd od początku duże zainteresowanie i pomoc świadczona przez gminę Kartuzy. Teraz, dzięki wsparciu Danuty Rek, radnej wojewódzkiej, od początku angażującej się w działalność Centrum, zainteresował się pomocą świadczoną uchodźcom w Kartuzach również Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego.

Nieoficjalna wizyta: "Jeśli potrzebujecie pomocy w sprawach formalnych, to w miarę możliwości, pomogę"

Marszałek Mieczysław Struk przybywając do Kartuz pokazał, że miejscowe Centrum Pomocy Uchodźcom należy do najprężniej działających w Pomorskiem. Nie przyjechał po to, by poklepać po plecach i powiedzieć: "No, to działajcie tak dalej". Był zainteresowany rodzajem problemów z jakimi mierzą się zawiadujący centrum, jak i przebywający w Kartuskiem uchodźcy.

Sporo czasu poświęcono ukraińskim dzieciom, które po koszmarze wojny uczą się w polskich szkołach, całkowicie nieprzystosowane ani do polskiego poziomu nauki ani programu nauczania. Do tego dochodzi nieznajomość języka polskiego, co utrudnia im integrację z polskimi kolegami.

- Te dzieci poszły do polskiej szkoły wprost z bombardowanych miast. Obecnie boją się nawet syreny przejeżdżającej karetki czy straży pożarnej, a w szkole muszą się mierzyć z rówieśnikami, którzy nigdy nie zaznali koszmaru wojny, chyba, że grając w gry na komputerze - mówiła jedna z wolontariuszek w Centrum Wsparcia Uchodźców w Kartuzach. - Dla nich i dla ich mam największym problemem jest teraz mieć gdzie spać, co jeść i co ubrać, a edukacja póki co, spada na plan dalszy.

Pobyt w rodzinach i w ośrodkach wypoczynkowych również staje się problemem, bo miało to być rozwiązanie tymczasowe. Podczas, gdy większość rodzin wciąż utrzymuje uchodźców, sprawa zaczyna się pogarszać w ośrodkach wypoczynkowych, które pełną parą zaczynają przygotowania do sezonu letniego i napływu turystów. Co więc zrobić z ukraińskimi rodzinami?

Zdecydowanie też zdaniem uczestników spotkania za małe są pieniądze, które rząd przeznacza na codzienne utrzymanie tych osób. Problemem są dojazdy ukraińskich dzieci do szkół czy przedszkoli. Za polskie dzieci płaci samorząd, a kto ma zapłacić za ukraińskie?

Większość ukraińskich kobiet nie chce jałmużny, chce pracować

I tu też pojawiają się schody. Powiatowy Urząd Pracy w Kartuzach informuje, że brakuje pracy dla kobiet. Być może zmieni się ta sytuacja w sezonie letnim. Jak mówi pani Swietlana, prawniczka, Ukrainka od czterech lat mieszkająca w Kartuzach i od początku udzielająca się w kartuskim Centrum Pomocy Uchodźcom, kobiety, które przyjechały tu z Ukrainy po wybuchu wojny, nie boją się żadnej pracy, bez względu na to, jak wysokie wykształcenie posiadają.

Jest też problem z zatrudnianiem nauczycieli czy lekarzy.

- Proszę pamiętać, że większość tych kobiet uciekała z dziećmi w tym co miała na sobie. Nikt wtedy nie myślał o zabraniu ze sobą dyplomu czy innych tego typu dokumentów, poza tym, co w torebce - objaśniała pani Swietłana. - Na szczęście polski rząd trochę to ułatwił i ukraińscy lekarze mogą pracować na przykład jako asystenci lekarzy, ale podobne decyzje powinny zapaść też w przypadku nauczycieli ukraińskich, którzy w polskich szkołach są obecnie bardzo potrzebni.

Marszałek Mieczysław Struk, który przybył do siedziby Centrum Pomocy Uchodźcom w towarzystwie Mieczysława Grzegorza Gołuńskiego, burmistrza Kartuz, od razu zakasał rękawy, poprosił o kartkę papieru i zaczął notować wszystkie "progi", na które natykają się pomagający kobietom, dzieciom, seniorom z Ukrainy. Nie obiecywał kokosów, ale w wielu sprawach obiecał pomóc.

Jakie będą efekty wizyty marszałka pomorskiego w Kartuzach, czas pokaże. Póki co w Centrum Pomocy Uchodźcom zdecydowanie brakuje żywności. Potrzebne jest wszystko, od ziemniaków, cebuli, marchwi, poprzez konserwy, owoce, słodycze dla dzieci i środki czystości. Wystarczy sobie wyobrazić, że nagle Putin spuszcza bomby na Polskę i czego nam wtedy będzie brakować. Oni to przeżyli i jeśli ich kraj zostanie podbity, to kto wie do czego posunie się agresor. Nikt z nas nie chce przeżywać koszmaru wojny, więc warto pomagać i wspierać tych, którzy już jej doświadczyli, ale wciąż się bronią.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kartuzy.naszemiasto.pl Nasze Miasto