Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Magiczny czas świąt, w tym u mistrza kucharskiego Kazimierza Żołnowskiego. Coraz bardziej trendy jest catering!

Lucyna Puzdrowska
Lucyna Puzdrowska
Czy narasta moda na catering? Czy panie na Kaszubach są tak zajęte karierą zawodową, że nie mają już czasu na przygotowywanie świątecznych potraw? Na ten m.in. temat rozmawialiśmy z mistrzem kucharstwa, Kazimierzem Żołnowskim. Firma państwa Żołnowskich świadczy usługi cateringowe, w tym na Święta Bożego Narodzenia, od wielu lat.

Kazimierz Żołnowski wraz z żoną Reginą kieruje barami: przy ul. Klasztornej w Kartuzach (gmach LO), przy Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 2 w Kartuzach (os. Wybickiego), w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych w Somoninie oraz przede wszystkim świadczy usługi cateringowe na terenie powiatu kartuskiego, m.in. w około dziesięciu szkołach i około 18 przedszkolach. Główna baza firmy, gdzie powstają wszystkie pyszności, mieści się przy ZSO nr 2 w Kartuzach. To tam powstaje dziennie około 1,5 tys. potraw.

Społeczności województwa pomorskiego jest też znany jako laureat plebiscytu Mistrzowie Smaku 2018, organizowanego przez "Dziennik Bałtycki" i Marszałka Województwa Pomorskiego. To zwycięstwo nie było zaskakujące, biorąc pod uwagę ile imprez gminnych i powiatowych obsługuje pan Żołnowski. Nie bez znaczenia zapewne był fakt, że jest uwielbianym przez uczniów szkół gastronomicznych w powiecie mistrzem i nauczycielem. Pan Kazik, jak zwykli o nim mawiać uczniowie, jest znanym i cenionym w środowisku kucharzem.

Pamiętamy też, jak brał udział w niezwykłym przedsięwzięciu, jakim było bicie rekordu Guinnessa w usmażeniu największej jajecznicy na świecie. Udało się, potrawa ważyła 1500 kg. Nadzór nad tym wydarzeniem i zespołem kucharzy pełnił właśnie Kazimierz Żołnowski.

- W zawodzie pracuję od prawie 45 lat – opowiada pan Kazimierz. - Początkowo były to restauracje i hotele w Trójmieście. Wiele lat przepracowałem szefując w dawnym gdańskim Heweliuszu. Jestem dumny z moich osiągnięć, ale sodówa nie uderza mi do głowy. Żeby być w tym fachu dobrym, trzeba uczyć się całe życie i doskonalić swoje umiejętności - mówi pan Kazik.

Catering świąteczny jest trendy?

- Zdecydowanie, tak! - zapewnia Kazimierz Żołnowski. - Nie wiem czy powodem jest bycie trendy, czyli tzw. moda, czy to po prostu efekt czasów, w których żyjemy, ale odkąd pracuję w zawodzie, nie było jeszcze takiego popytu na zamawianie gotowych potraw jak w ubiegłym, a już w ogóle w tym roku. Być może ma to w minimalnym stopniu związek z pandemią, ale ten wzrost zamówień na dania wigilijne i świąteczne rozpoczął się na grubo przed pandemią.

- Moim zdaniem bardziej jest to związane z trudnymi czasami, w jakich żyjemy. No, bo proszę pomyśleć, jeśli oboje małżonków pracują od rana do późnego wieczora, to trudno bez urlopu wygospodarować czas na przygotowanie wigilijnych i świątecznych potraw. Poza tym, skorzystanie z cateringu w takiej sytuacji to też oszczędność nie tylko czasu, ale również energii elektrycznej, gazu i co najważniejsze sprzątania. Panie domu mogą poświęcić ten czas na ostatnie porządki domowe czy po prostu na pakowanie prezentów dla najbliższych.

Limit zamówień skończył się na długo przed świętami

Jak się okazuje, firma Kazimierza Żołnowskiego już od dłuższego czasu dwoi się i troi by sprostać zamówieniom klientów.

- Takiego zainteresowania cateringiem jak w tym roku nie było od lat – opowiada pan Kazimierz. - Mamy pełne oblężenie i już na kilka tygodni przed świętami nie przyjmowaliśmy żadnych zamówień. Ludzie zamawiają wszystko: ryby, sałatki, barszcze, paszteciki i inne cuda. Nie jesteśmy już w stanie sprostać żadnym innym zamówieniom.

Co zamawiają mieszkańcy w Kartuskiem najczęściej?

- Zazwyczaj, jeśli chodzi o wigilię, są to wszelkiego rodzaju ryby, głównie w galarecie, ale również po grecku czy śledzie pod różną postacią. Hitem jest też łosoś pod pierzynką – opowiada pan Kazimierz. - Jeśli chodzi o dzień świąteczny, to u nas akurat króluje kaczka szmurowana. Wykonujemy to danie wyłącznie z piersi kaczki i udek, także nie ma tu problemu z kośćmi. Zamawianych jest dużo zrazów wołowych czy kotletów devolay.

Święta w domu szefa kuchni

Kazimierz Żołnowski nie przygotowuje specjalnych potraw na swój rodzinny stół wigilijny.

- Przygotowujemy dania dla naszych klientów i robimy ich o tyle więcej, żeby starczyło dla mnie, żony i naszych gości, których zazwyczaj mamy sporo. Tak to już się przyjęło, że u szefa kuchni najlepiej konsumuje się wigilijne i świąteczne dania – śmieje się pan Kazimierz. - Staram się tak przygotowywać potrawy cateringowe na święta, żeby również w moim domu rodzina i goście byli zadowoleni.

- Powiem tak, że jak raz podpadniesz, to już więcej do ciebie nie przyjdą. To dlatego kładę taki nacisk na to, żeby wszystko u nas było świeże i zdrowe. W mojej firmie niczego nie wyciągamy z zamrażarek chociażby z prostego powodu, że sami korzystamy z tych potraw w naszym rodzinnym domu, a poza tym jako kucharz z wieloletnim doświadczeniem doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że kto u nas raz takie dania zamówił, wróci do nas po kolejne, być może już nie na święta, ale na imprezę urodzinową, imieninową czy inną.

W domu pana Kazimierza na wigilijnym stole nie może zabraknąć ryby w galarecie – pstrąga bądź łososia. Natomiast w świąteczne dni obowiązkowo musi być kaczka z jabłkami.

- Kaczuszka szmurowana z kapustą czerwoną to u nas danie obowiązkowe – opowiada pan Kazimierz. - Wiele osób zamawia też u nas to danie na święta. Są to piersi i udka z kaczki przyrządzone tak, że palce lizać!

Żona pana Kazimierza przy zmywaku?!

- Ja przygotowuję potrawy świąteczne, a żona… zmywa - mówi pan Kazimierz z zagadkowym uśmiechem na ustach. - Nie cierpię zmywania!

- To akurat prawda - potwierdza ze śmiechem pani Regina. - Mój mąż przyrządza pyszne dania, ale jeszcze się nie zdarzyło przez 35 lat naszego małżeństwa, żeby po sobie pozmywał. W sumie cała reszta przygotowań świątecznych spoczywa na mnie.

Wracają uroczystości pierwszokomunijne w domach

I to jest zaskoczenie. Zdaniem szefa kuchni, rodzice coraz częściej rezygnują z uroczystości swoich dzieci pierwszokomunijnych w lokalach, a organizują je w domu, korzystając z namiotów imprezowych i cateringu.

- Sam jestem zaskoczony, że rodzice wracają obecnie do tego, co było kiedyś, czyli uroczystości pierwszokomunijnych w domu – opowiada pan Kazimierz. - W takich przypadkach przywozimy wszystko na czas po mszy świętej, czyli gorące ziemniaki, według wyboru frytki, gorące mięsa, surówki itd.

Nie ma obsługi cateringowej

Jedyną różnicą, którą dostrzec można pomiędzy czasem przed i w trakcie pandemii w firmie państwa Żołnowskich jest to, że firma nie oferuje obsługi danego wydarzenia.

- Z uwagi na pandemię, nie chcemy narażać na zakażenie koronawirusem naszych pracowników, jak również odwrotnie, naszych klientów – dodaje Kazimierz Żołnowski.

Dzieci poszły ślady taty Mistrza

Okazuje się, że i w tym przypadku nie daleko pada jabłko od jabłoni. Syn Kazimierza Żołnowskiego już niedługo zdaje maturę i dołączy do taty w firmie. Natomiast córka już stanowi skład zespołu swojego taty.

- Cieszę się, że oboje chcą wspierać rodzinny biznes i służyć mi wsparciem, a w przyszłości pewnie przejąć. To dużo dla mnie znaczy - dodaje pan Kazimierz.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kartuzy.naszemiasto.pl Nasze Miasto