Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kieruje zespołem Kaszuby od półwiecza

(J.S.)
Półwieczne kierownictwo Regionalnym Zespołem Pieśni i Tańca Kaszuby w Kartuzach stało się okazją do niecodziennego spotkania dawnych członków zespołu, ich rodzin i przyjaciół – podczas Benefisu Franciszka Kwidzińskiego, wielkiego społecznika i propagatora kultury kaszubskiej w Polsce, Europie i na świecie.

Były tam chwile uroczyste – gdy komendant powiatowy PSP Edmund Kwidziński wręczał Złoty Medal Zasłużony dla Pożarnictwa – bo odnalazł w historii, że tańczący Franciszek należał do Ochotniczej Straży Pożarnej w Kartuzach i gasił pożary. Były gratulacje i życzenia od starosty, burmistrz Kartuz i wielu gości. Podziękowania za opiekę złożyły dwa najmłodsze zespoły kaszubskie z Kartuz – Słunuszka z SP 2 oraz Krosniąta z SP 1.
Z Poznania przyjechał Kazimierz Miler, by w imieniu Ogólnopolskiej Rady Zespołów Folklorystycznych wręczyć specjalne złote pióro – w dowód uznania za pieczołowite prowadzenie kronik zespołów.



O mniej powszechnie znanych, wesołych chwilach z życia Franciszka Kwidzińskiego opowiadali ci, którzy towarzyszyli mu przez życie – brat, przyjaciel ze szkolnej ławy – Zbigniew Satke i Zbigniew Jankowski, wieloletni przyjaciel, Ulka i Zośka, członkinie zespołu, żona Lucyna, bratanica Damroka Kwidzińska. Całość spinał dykteryjkami Jacek Kitowski.
- 

A opowiedz, kierowniku, o swoim domku w Garczu – prowokował Franciszka Kwidzińskiego.


- To swoisty rekordzista – śmiał się pan Franciszek. – Domek okradziono już 27 razy. Znikały z niego muszle, krany i …cztery telewizory. Po latach napisałem złodziejom karteczkę z informacja, ile razy już domek okradziono i zostawiałem klucz pod wycieraczką, by znowu nie wzywać ślusarza i nie wymieniać drzwi. Miałem też swój sposób na zachowanie działającego telewizora – na stoliku stawiałem niedziałający, a ten dobry – gdzieś na podłodze. Złodzieje brali się na ten chwyt – i wynosili stare telewizory zebrane z punktów złomu.


O wielkim szacunku, jaki budzi Franciszek Kwidziński za oceanem mówiła burmistrz Mirosława Lehman – przywołując wspomnienie ze wspólnego wyjazd do Kanady, do tamtejszych Kaszubów.

- Franciszek na nowo nawiązał więź kanadyjskich Kaszubów z ojczyzną – podkreślała. – Zawsze z wielką pieczołowitością dbał o detale tradycyjnego stroju kaszubskiego a nawet wykorzystanie muzyki regionalnej.
Tu o dyskusji z wujem opowiedziała Damroka, bratanica, wokalistka zespołu The Damrokers. Opowiedziała też, jak dzięki hojności wujka po raz pierwszy leciała helikopterem – bo wujek ufundował jej taką atrakcje – lot nad Kartuzami.


Franciszek Kwidziński pracował zawodowo jako dyrektor ds. ekonomiczno-administracyjnych w kartuskim szpitalu – przez 16 lat.

- jego oczkiem w głowie, a dla nasz szkołą przetrwania – były dokumenty – wspominała Sabina Justka. – Najlepiej, by były opatrzone nie tylko data, ale także godziną. Ta troska o dokładność w dokumentach owocuje w szpitalu do dziś.


- Franciszek przez 25 lat, przez które byłem w zespole – nic się nie zmienił – mówił Jerzy Pontus. – Trzymał nas krótko, a gdy ciotka Marta albo Aleksander Tomaczkowski mieli inne spojrzenie, on uważał po swojemu: Tak musi być – i koniec.



od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kartuzy.naszemiasto.pl Nasze Miasto