Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kiełpino. "Zakazana miłość" Franciszka Szczęsnego - wspaniałe spotkanie z autorem już za nami!

Lucyna Puzdrowska
Lucyna Puzdrowska
1 grudnia we "Wspólnej Chacie" w Kiełpinie odbyło się spotkanie z Franciszkiem Szczęsnym, autorem powieści "Zakazana miłość", której akcja w dużej części rozgrywa się w Kiełpinie i okolicach, na terenie gminy Kartuzy i Somonino. To opowieść o miłości ponad wszelkimi zakazami i konwenansami pomiędzy Martą Koss i Żydem Maksem. Odkąd zbliżyli się do siebie ona żyła dla niego, a on żył i przeżył wojenną zawieruchę dzięki niej.

Organizatorem spotkania z pisarzem była kiełpińska filia Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Kartuzach oraz sołtys Kiełpina, Mirosław Paczoska wraz z radą sołecką. Wieczór autorski poprowadził Piotr Smoliński.

Do Wspólnej Chaty w Kiełpinie zawitało duże grono gości i mieszkańców, w tym Mieczysław Grzegorz Gołuński, burmistrz Kartuz wraz z dwojgiem swoich zastępców Sylwią Biankowską i Wojciechem Jaworowskim. Byli członkowie Rady Sołeckiej w Kiełpinie, była Barbara Kąkol, dyrektor Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach. Nie zabrakło pracowników Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Kartuzach z dyrektor Kazimierą Socha na czele.

Obiecałem, więc musiałem naprawić swój błąd

- Gdy kilka lat temu napisałem książkę o Kiełpinie, ówczesna bibliotekarka, pani Elżbieta Antkiewicz, zadała mi pytanie: " Dlaczego pominął pan historię Marty Koss?" - opowiadał Franciszek Szczęsny. - Długo biłem się w piersi, ponieważ nie było żadnego merytorycznego powodu, by ją pominąć. Obiecałem wówczas, że w osobnej publikacji pochylę się nad tym tematem i słowa dotrzymałem. Tak powstała osobna powieść skupiająca się wyłącznie na wątku wielkiej miłości Marty do Maksa. Tak wielkiej, że tylko dzięki niej, Maks był najdłużej skutecznie ukrywającym się Żydem w Polsce.

Jak opowiadał dalej autor, początkowo postacią pierwszoplanową, zarówno w powieści, jak i na okładce książki, miał być Maks Strom, ale w miarę zbierania materiałów do publikacji, to Marta Koss zaczęła wysuwać się na pierwszy plan.

- Gdyby nie jej postawa, ogromne uczucie do Maksa, pewnie Maksa by nie było. To dzięki niej uniknął pobytu i najpewniej śmierci w obozie koncentracyjnym. To jej miłość, odwaga i oddanie sprawiły, że przeżył wojnę i że dalej mogli kontynuować wspólne życie - uzasadniał zmianę postaci pierwszoplanowej autor.

To dlatego właśnie cała historia rozpoczyna się w 1920 roku w Berlinie, kiedy Xaver Koss postanawia wraz z żoną i nastoletnią córką Martą wrócić na Pomorze, gdzie są jego korzenie. Wszystko układa się dobrze, dopóki w ich życie nie wkracza Maks, dla którego Marta z wzajemnością traci głowę.

Nie udałoby się, gdyby nie pomoc dwóch mieszkańców Kiełpina

Podczas wieczoru autorskiego Franciszek Szczęsny podziękował zarówno Albinowi Miłoszowi, jak i Klemensowi Brzeskiemu, który przez długie lata mieszkał pod jednym dachem z Martą Koss, za podzielenie się szczegółami z życia Maksymiliana i Marty, jak i samej Marty Koss.

- Dziękuję też Andrzejowi Dudzińskiemu, reżyserowi filmu "Żadnego prawa nie złamałem", opowiadającego o historii Marty i Maksa - kontynuował pisarz. - Gdyby nie jego zainteresowanie kaszubskimi kapliczkami i przypadkowa rozmowa, w której pojawiła się opowieść o Marcie Koss, ta historia nigdy nie ujrzałaby światła dziennego.

Spotkanie z niezwykłą, odważną miłością na tle skrupulatnie przytoczonych wydarzeń historycznych

Nie od dziś wiadomo, że historia jest mocną stroną Franciszka Szczęsnego. Posiada niezwykły dar łączenia wydarzeń historycznych, dawnych realiów z wplataniem w nie postaci, wokół których toczy się fabuła. W tej powieści potrafił znakomicie oddać realia historyczne II wojny światowej na terenie gminy Kartuzy i połączyć je z wątkiem zakazanej miłości Marty i Maksa. Zakazanej, bo ona była chrześcijanką, on żydem. Taki związek był nie do pomyślenia nie tylko dla ojca dziewczyny, ale dla wszystkich.

Jeśli dodamy do konfliktu tych dwóch religii wszystko to co wiemy z czasów II wojny światowej, czyli głównie - żydzi do obozów! - mamy pełny obraz tej niezwykłej miłości. To Marta Koss, ukrywając ukochanego w czasie wojny, kiedy groziła jej za to śmierć, wyrasta tu na niezwykłą bohaterkę. W imię miłości zaryzykowała własnym życiem.

"Mam nadzieję, że jakoś sprostałem" - podstawy judaizmu i żydowskich tradycji religijnych

Po publikacji książki Franciszek Szczęsny został zaproszony na Festiwal Kultury Żydowskiej, co może oznaczać, że mimo obaw autora co do autentyczności przedstawionych w powieści religijnych i obyczajowych zwyczajów żydowskich, jednak zostały zaakceptowane.

- Wiem, że są bardzo wrażliwi, jeśli chodzi o ich religię, zwyczaje i tradycje - mówił autor powieści. - Od pierwszego dnia po ukazaniu się książki czekałem na jakieś negatywne opinie, bądź komentarze ze strony Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce, ale jedyne co otrzymałem, to zaproszenie na ten festiwal, który jest jednym z największych i najstarszych tego typu na świecie. Mam więc cichą nadzieję, że za wiele błędów w tej powieści nie popełniłem.

Ciężko pisać, gdy się przeczytało

Osobiście jestem już po lekturze powieści i narzuca się wiele pytań, ale nie mogłam zadać ich podczas wieczoru autorskiego i nie mogę pisać o nich w tym materiale. Za bardzo odsłaniałyby treść, a spoilerować nie chcemy. Trzeba przeczytać tę książkę, naprawdę warto.

Burmistrz zaskoczył autora

Mieczysław Grzegorz Gołuński nieco spóźnił się na spotkanie z autorem powieści "Zakazana Miłość". Od początku reprezentował go jednak wiceburmistrz Wojciech Jaworowski, który nie tylko przysłuchiwał się temu, co miał do powiedzenia autor, ale też zadawał trafne pytania dotyczące m.in. okładki, tytułu powieści czy właśnie tego, dlaczego to nagle Marta Koss stała się postacią numer jeden tej publikacji.

- Padło tutaj pytanie, kim naprawdę była Marta Koss, czy Kaszubką czy Niemką, czy Polką - rozpoczął swoje wystąpienie burmistrz Kartuz. - Myślę, że to nieważne, ponieważ była przede wszystkim bardzo odważną kobietą, mieszkanką Kiełpina, którą zainspirowała miłość - mówił Mieczysław Grzegorz Gołuński. - Trzeba być wielkim człowiekiem, żeby w tamtych czasach, gdy za ukrywanie żyda groziła śmierć, zrobić coś takiego i trwać w tym przez lata. To też różaniec jest częścią tej historii, bo przez to, że zapomniał go zabrać i wrócił się po niego, nie zdążył na pociąg wiozący żydów do obozu koncentracyjnego. Być może też w tym momencie można powiedzieć, że ktoś tymi naszymi losami kieruje i być może dlatego później jego nawrócenie na religię katolicką i budowa kapliczki dla Matki Boskiej już tak bardzo nie dziwi..

Największą niespodziankę miał jednak burmistrz w rękawie. Wręczył autorowi powieści skany oryginalnych dokumentów Marty Koss, jej rodziców i męża Maksymiliana.

- Po śmierci mieszkańców gminy Kartuzy te dokumenty przechowywane są w naszych archiwach - mówił burmistrz Gołuński. - Odgrzebaliśmy to archiwum i okazało się, że dysponujemy sporym zasobem, jeśli chodzi o samą Martę Koss, jak i jej męża Maksa czy rodziców. Mam nadzieję, że będą dla pana nowym źródłem informacji - dodał burmistrz.

Przesympatyczna atmosfera i mnóstwo pyszności

Dzięki staraniom sołtysa Mirosława Paczoski, wieczór autorski Franciszka Szczęsnego okazał się po prostu sympatycznym spotkaniem z autorem, ale w bogatej oprawie. Był tort od Cukierni Alicja w Kiełpinie, była pyszna zupa kalafiorowa od mistrza kuchni Kazimierza Żołnowskiego i inne pyszności.

Jedno nie ulega wątpliwości, żeby poczuć się jak w tamtych realiach - przeżywając obrazy z II wojny światowej na terenie powiatu kartuskiego z wielką miłością w tle, trzeba koniecznie przeczytać tę książkę. Wzruszeń i emocji nie zabraknie na pewno.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kartuzy.naszemiasto.pl Nasze Miasto