Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kartuskie ma za sobą rekordowy Weekend Cudów Szlachetnej Paczki

Maciej Krajewski
Maciej Krajewski
Rejon Kartuzy zmierzył się w tym roku z niespotykaną dotąd liczbą rodzin, potrzebujących pomocy.
Rejon Kartuzy zmierzył się w tym roku z niespotykaną dotąd liczbą rodzin, potrzebujących pomocy. Maciej Krajewski
Mijający weekend dla wielu przebiegł pod znakiem pomocy. To bowiem finał tegorocznej Szlachetnej Paczki. Pomimo szalejącej inflacji, drożyzny mnóstwo osób w całym powiecie zdecydowało się wesprzeć tych, którzy mają najtrudniej.

Na dni 10-11 grudnia przypadł Weekend Cudów, czyli finał Szlachetnej Paczki. Co roku Darczyńcy zwożą w tym czasie do magazynów przygotowane zestawy pomocowe, które trafiają następnie do skrupulatnie wybranych rodzin. Przez lata na terenie powiatu kartuskiego bazy wolontariuszy znajdowały się przede wszystkim w samych Kartuzach oraz w Sierakowicach. W tym roku można przy tym mówić o swoistym rekordzie, bowiem pojawiły się jeszcze rejony Chwaszczyno, Żukowo i Sulęczyno, wszystkie gotowe, by roznosić ową pomoc.

A pomoc to szczególnie potrzebna, ponieważ rekordowa była i liczba rodzin. Tylko w stolicy Kaszub wolontariusze odwiedzili ich 101, z czego 60 włączono do akcji. Na szczęście w całej Polsce udało się znaleźć darczyńców dla każdego, a sami wolontariusze nie ukrywają, że to właśnie była ich główna obawa.

- Ten rok był trudny dla darczyńców, bo m.in. inflacja zrobiła swoje. Ale cieszy nas, że się znaleźli - mówi Piotr Chistowski, lider rejonu Kartuzy, który ze Szlachetną Paczką ma do czynienia już prawie od dekady.

Jak się okazuje tutejsze rodziny, wbrew pozorom, nie miały w tym roku większych potrzeb. Problemem od początku było zachęcenie darczyńców, którzy w wielu przypadkach sami byli w sytuacji dalekiej od komfortowej. Gdy jednak udało się pokonać tę pierwszą barierę, pomagający w stolicy Kaszub nie zwlekali - już w sobotnie popołudnie paczki trafiły tu 40 z 60 rodzin. 10 grudnia rano nawet trudno było się dostać do budynku Kartuskiego Centrum Kultury, gdzie wolontariusze zorganizowali magazyn.

Bez problemów udało się zorganizować pomoc także w Sierakowicach, gdzie działało łącznie 9 wolontariuszy. Jak opowiada Paweł Hopa, lider tutejszego rejonu, rodziny (których było tu ostatecznie 10) najczęściej potrzebowały podstawowych artykułów, by po prostu odciążyć finanse - chemii, żywności. Swoistym pokłosiem pandemii były także liczne prośby o zdobycie np. laptopów, by już nie być odciętym od świata w wypadku nagłej izolacji.

Naturalna potrzeba pomocy

W tym roku paczki przede wszystkim przygotowywały grupy osób - rodziny, przyjaciele, szkoły, przedszkola, a nawet gminy. Jeden z takich grupowych zestawów zrobiły panie z KGW Chwaszczyno wraz z przyjaciółmi, właśnie dla jednej z rodzin w Sierakowicach.

- Obawialiśmy się w tym roku, z racji sytuacji ekonomicznej, że może będzie trudniej. Dlatego informację posłaliśmy nieco dalej, niż tylko w obszarze naszego koła. Ale udało się spełnić wszystkie potrzeby, od A do Z, a nawet z nadmiarem. Jesteśmy mile zaskoczeni - opowiada Barbara Myszk-Hermann, obecnie wiceprezes koła.

Chwaszczyńskie koło już trzeci rok włączyło się w akcję. Pierwszy raz do zorganizowania pomocy zebrały się w czasie pandemii, gdy miesiącami niemożliwe pozostawały spotkania. Była to dla nich jedyna forma, w której mogły się zrzeszyć i zadziałać.

Jak przyznaje pani Barbara, pierwsza paczka tak, jak pomogła obdarowanej rodzinie, tak pomogła i samemu kołu. Teraz zaś zbieranie przedmiotów i pieniędzy przed świętami stało się dla nich czymś oczywistym.

- To chyba już naturalnie się u nas uruchamia. Nawet dziewczyny z koła do mnie mówią „Barbara, bierzemy udział w tej paczce, czy nie?” - mówi wiceprezes KGW Chwaszczyno. - Już same naciskały, że chcą pomóc, mają taką potrzebę. I to jest naturalne. Ja tylko daję sygnał i od razu spływają informacje, kto co zakupi, kto da pieniądze.

- Szlachetna Paczka pokazała nam, że trafiamy do naprawdę potrzebujących osób (...). To jest jej fenomen, że nie robimy wpłaty na konto i nie wiemy, gdzie te pieniądze idą. Na pewno na dobry cel, co do tego nie mam żadnych wątpliwości, ale tu właściwie są to ludzie „z sąsiedztwa” - dodaje Jolanta Wiercińska, prezes koła.

A dlaczego właśnie w Sierakowicach, a nie w ich rodzimym Chwaszczynie czy nawet bliskim Trójmieście? W dużej mierze członkinie KGW przekonała historia rodziny, której zdecydowały się pomóc. Ponadto aglomeracje bliskie metropolii zdają się być łatwiejsze do znalezienia wsparcia na czas.

- W Trójmieście jest łatwiej uzyskać tę pomoc, niż gdy zmierzamy w kierunku mniejszych miast i wsi. Dlatego uciekamy bardziej w głąb Kaszub - dopowiada jeszcze Barbara Myszk-Hermann.

Nie bójmy się pomagać!

Równie wielkie oddanie prezentują sami wolontariusze. Właściwie każdy spytany „dlaczego to robi?” odpowiada, że „pomaganie wciąga”.

- Gdy pierwszy raz, 4 lata temu, uczestniczyłam w Paczce, myślałam nawet, że zrezygnuję. Że nie dam rady psychicznie znieść tego, w jakich warunkach żyją ludzie. Natomiast później doszłam do tego, że potrzeba pomagania jest niesamowicie budująca i uzależniająca. Teraz zupełnie inaczej patrzę na czyjąś krzywdę, biedę, ale też i na swoje potrzeby - opowiada Agnieszka, wolontariuszka z Kartuz. - Największym moim wzruszeniem było zrozumienie, że Szlachetna Paczka to nie jest tylko jakaś rzecz, jak np. makaron, ale to jest też nowy dom, dach do wymiany, remont łazienki. To może być paczka prawników, paczka lekarzy, czyli taka doraźna pomoc w poprawie zdrowia, uregulowaniu spraw, z którymi sobie rodzina nie radziła.

- Ideą Paczki jest, żeby to wszystko przyniosło jakąś zmianę. Niekoniecznie trwałą, ale ma być zmiana w tej rodzinie. Aby uwierzyli w siebie i innych (...). Aby podnieść ich na duchu. Pokazać, że są ludzie, którzy naprawdę chcą pomagać, a tych ludzi jest wielu - dodaje Agnieszka.

O zaraźliwej naturze Szlachetnej Paczki wspomina też lider w Sierakowicach, którego akcja wciągnęła jeszcze jako nastolatka. Teraz ma już za sobą 5. rok „na posterunku”.

- Byłem ciekaw, jak to wygląda, przyjechałem wtedy na magazyn. A gdy było widać radość tych rodzin... po prostu wtedy mi się to spodobało - mówi Paweł Hopa. - Szlachetna Paczka działa w taki sposób, że po prostu „zaraża”. Jak się widzi tę radość, ten finał, tych ludzi, którym się pomogło, to jest coś, co motywuje na następny rok.

Motywacji wolontariuszy nie sposób podważyć, ten rok jednak pokazał, jak kluczowe pozostaje zachęcenie samych darczyńców. Jak podkreśla Piotr Chistowski, na przestrzeni lat pomocy coraz rzadziej potrzebują wielodzietne rodziny, a coraz częściej samotne, starsze osoby. Sytuacja gospodarcza zdecydowanie nie pomaga w zebraniu się, by wesprzeć tych, którzy mają najgorzej, ale nie można też się poddawać - nie można się bać pomóc.

- To nie jest nic trudnego. Po pierwsze: to świetne przeżycie, a po drugie: można to robić z rodziną, z przyjaciółmi, z kolegami z pracy - zachęca lider rejonu Kartuzy. - Nawet taka pralka czy lodówka, gdy paczkę robi 20-30 osób, nie wydaje się być już droga. A radość rodzin przed świętami jest olbrzymia. Nie bójmy się robić paczek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kartuzy.naszemiasto.pl Nasze Miasto