Jolanta Zdrojewska ze Stężycy jest matką czwórki dzieci, prowadzi sklep spożywczy, zajmuje się domem i opiekuje chorą ciocią. Od siedmiu lat znajduje czas na wolontariat, działa w sobotniej grupie w Hospicjum im. ks. Eugeniusza Dutkiewicza w Gdańsku.
- Na pewnym etapie swojego życia miałam już ustabilizowane życie rodzinne i zawodowe - opowiada pani Jola. - Wcześniej wciąż do czegoś dążyłam. Adopcja dzieci, opieka nad babcią, praca... Przełomem były moje 40 urodziny. Poczułam, że mogę robić coś dla innych.
Obecnie wolontariuszka ze Stężycy pracuje tylko w grupie sobotniej w gdańskim hospicjum. Tworzy ją osiem osób.
- Jesteśmy dla siebie jak rodzina - podkreśla. - Każdy z nas poświęca tyle czasu, ile może. Zaczynamy z samego rana od toalety. Ktoś, kto ma opory przed myciem chorych - wykonuje inne prace - zastrzega pani Jola. - Przygotowujemy śniadanie, sprzątamy. Ważny jest czas spędzony na zwykłej rozmowie, grach, spacerze, wspólnym wypiciu kawy. Rodzinę chorych, jeżeli trzeba, wspieramy rozmową, często wystarczy ciepły gest, dłoń na ramieniu, zrozumienie ich smutku. Gdy któryś z podopiecznych odchodzi, za zgodą chorego i rodziny odmawiamy Koronkę do Bożego Miłosierdzia.
- W przeszłości myślałam, że nie umiałabym opiekować się osobą obłożnie chorą - mówi. - Hospicjum dla chorych na raka jest ostatnią drogą. Miejscem, które zapewnia im godne odejście. Kiedy się obcuje z chorymi, nabiera się pokory. Człowiek zaczyna doceniać każdy dzień i to, co mu życie oferuje. Życie mi pokazało, że każdy może zostać wolontariuszem
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?