Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Artur Wroński podąża śladami słynnego ojca Andrzeja. Chce dorównać wielkiemu mistrzowi zapasów

bc
Artur Wroński w wygranym pojedynku o brąz Mistrzostw Polski Juniorów
Artur Wroński w wygranym pojedynku o brąz Mistrzostw Polski Juniorów bc
Ojciec ma w domu specjalne pomieszczenie, a w nim imponująca kolekcja trofeów, z medalami mistrzostw Polski, Europy i świata oraz najcenniejszymi dla większości sportowców, dwoma złotymi olimpijskimi. Syn trzyma swoje krążki w pokoju - ma już na koncie niejedno osiągnięcie, ale na te najważniejsze wciąż musi pracować. - Na razie jego medale mieszczą się na jednym gwoździu, ale jak będzie miał tyle, co ja, to rozbudujemy dom - żartuje ojciec.

Trzyletni kadrowicz

Andrzej Wroński, który niezliczoną liczbą sukcesów zapewnił sobie miejsce w gronie najwybitniejszych polskich zapaśników, do tej dyscypliny trafił dość przypadkowo. Tata chciał, by synowie uprawiali sport, dlatego zawiózł Andrzeja i jego brata z rodzinnego Babiego Dołu na trening do Żukowa.

Tamtejszy klub LZS Morena prowadził tylko dwie sekcje - piłki nożnej i zapaśniczą, obaj młodzieńcy wybrali drugą z nich. Po latach to mistrz olimpijski wprowadził w sport swojego syna.

- Artur jeździł ze mną na obozy już gdy miał trzy lata - przypomina. - Praktycznie urodził się z zapasami, zna naszych mistrzów, jest kadrowiczem chyba z najdłuższym stażem.

Artur Wroński zapewnia, że nie czuł się na zapasy skazany, choć przyznaje też, że nie widział siebie w innej dyscyplinie.

- Od małego zapasy mi się podobały, gdy widziałem tatę na macie od razu wiedziałem, że chcę robić to samo - przyznaje.

Poważne treningi rozpoczął jako dziesięciolatek w Legii Warszawa. Teraz jest zawodnikiem Moreny Żukowo, ale trenuje głównie z uzdolnionymi kolegami z Cartusii Kartuzy.

Dorównać ojcu - mistrzowi

Tak, jak kiedyś syn kibicował tacie, tak teraz role się odwróciły.

- Kiedy stoi się z boku to widać wszystkie błędy, dlatego oglądanie walk syna strasznie przeżywam - mówi Andrzej Wroński. - Artur nie należy do osób, które chętnie przyjmują krytykę, ale mam nadzieję, że jeszcze zrozumie, że warto słuchać rad doświadczonych zawodników.

Ze względu na obowiązki ojca nieczęsto trenują razem, ale niekiedy im się udaje. Mistrz olimpijski, a do tego ojciec, to nauczyciel chyba najlepszy z możliwych, ale jednocześnie wielkie wyzwanie, aby spróbować sprostać tak wysoko zawieszonej poprzeczce.

- Chcę tacie w jakiś sposób dorównać, przynajmniej pojechać na olimpiadę, a najlepiej zdobyć medal - mówi Artur. - Myślę, że mnie to mobilizuje, bo chcę pokazać, co sam potrafię.

Andrzej słynął z wózka i wynoszenia, jego syn przyznaje, że o ile w pierwszej z tych specjalności również dobrze się czuje, to druga nie jest dla niego. Różni ich też kategoria wagowa - starszy walczył w klasycznej setce (która została zastąpiona przez 96 kg), młodszy w wadze o 20 kg cięższej.

Synowi kibicuje też mama Edyta, która dawniej trzymała kciuki za męża. Magdalena, starsza siostra Artura, również próbowała zapasów, ale zrezygnowała po kilku treningach.

Czas na eksplozję formy

Początkiem pasma wielkich sukcesów "Kaszubskiego Tura" był turniej Pytlasińskiego. Miał wtedy 22 lata. Artur jest obecnie o dwa lata młodszy, więc wszystko jeszcze przed nim.

Ten rok zaczął znakomicie - wywalczył drugie miejsce w Pucharze Polski Seniorów i pierwszy medal mistrzostw Polski - brąz w kategorii juniorów.

>> Mistrzostwa Polski Juniorów w Zapasach w Kartuzach - wyniki i zdjęcia

Wkrótce jedzie na krajowy czempionat seniorów, liczy także na debiut w mistrzostwach Europy czy świata. W tym roku czeka go też wyzwanie pozasportowe, gdyż jako uczeń ostatniej klasy technikum pisze maturę.

Chce kontynuować naukę na studiach, a zawodowo być może też pójdzie w ślady ojca i zwiąże się ze służbami mundurowymi.

Mistrz na emeryturze

Co natomiast dwukrotny złoty medalista olimpijski robi po zakończeniu pięknej kariery? Jak nietrudno zgadnąć, wciąż żyje zapasami. Założył fundację Morena w Żukowie i reaktywował sekcję zapaśniczą której szefuje, jest też wiceprezesem Polskiego Związku Zapaśniczego, sędzią międzynarodowym, prowadzi zajęcia z zapasów w Gdańsku. Wciąż też wychodzi na maty jako zawodnik - dwukrotnie zdobywał tytuł mistrza świata weteranów.

Po 24 latach spędzonych w Warszawie Andrzej Wroński wrócił na Kaszuby, już z rodziną. Od 2008 roku mieszka w Borkowie pod Żukowem.

- Gdy przeszedłem na emeryturę, wspólnie z całą rodzina postanowiliśmy się przeprowadzić do naszego domu - mówi olimpijczyk. - Żonie, która wychowała się w Warszawie, trochę brakuje wielkomiejskiego zgiełku, ale mimo to wszystkim nam się tutaj dobrze mieszka.

Przyznaje, że poza obowiązkami związanymi ze sportem ma dużo zajęć w domu i na działce, a w wolnych chwilach oddaje się pasji, na którą w trakcie kariery zawsze brakowało mu czasu - myślistwu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kartuzy.naszemiasto.pl Nasze Miasto