18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wiosenny Tułacz w Kartuzach - galeria

red.
Niczym świetliki, tak rozproszyli się po kartuskich lasach uczestnicy jubileuszowego, dziesiątego już rajdu na orientację Wiosenny Tułacz.

Niczym świetliki, tak wyglądali sobotnią nocą uczestnicy jubileuszowego, dziesiątego już rajdu na orientację Wiosenny Tułacz, który tym razem odbył się w kartuskich lasach. Począwszy od godz. 18 z bazy, czyli Szkoły Podstawowej nr 2 Kartuzach, na trasy wyruszały kilkuosobowe grupki sportowo odzianych rajdowców, wyposażone w kompasy, mapki, latarki.
– Bardzo się cieszę, że możemy gościć w naszych murach tak liczną rzeszę tułaczy, nie miałam świadomości, że marsze na orientacje to właściwie rodzaj sportu i cieszy się tak olbrzymim zainteresowaniem – mówiła w powitaniu Danuta Milewczyk, wicedyrektor szkoły. – Życzę wam powodzenia, dotarcia do celu i byście cało wrócili do nas, choć będziecie więcej w trasie niż u nas.
Jubileuszowy tułacz zgromadził 405 uczestników, w tym 40 rowerzystów. Wszyscy, którzy wyruszyli w trasę, powrócili. W Wiosennnym Tułaczu debiutowało aż 195 osób. Przyjechali głównie z różnych stron Pomorza, ale byli też uczestnicy z całej Polski, od Polic po Białystok, od Władysławowa po Wisłę i Nowy Sącz.
Najstarszymi uczestnikami marszu byli Urszula Woźniak–Białobrzeska oraz Adam Reif, zaś najmłodszymi siedmioletni Hubert Kloka i dziewięcioletni Jakub Bilewicz. Grzegorz Kałamejka z Wejherowa podążył w lasy z trzema nastolatkami – córkami Agatą, Olą i ich kuzynką Natalią.
Marek Kisiak i Łukasz Lewandowski przyjechali do Kartuz z Olsztyna.
– Zapowiada się ciekawa przygoda – mówili przed wyjściem w teren. – Trzeba lubić przyrodę, skauting, przyrodę.
Po raz pierwszy w trasę ruszył z grupą Rafał Nowicki z Banina. Na co dzień pracuje w Kętrzynie, za namową szwagra dał się wyciągnąć w nocny marsz.
– Ja zakochałem się w rajdach na orientację rok temu, gdy byłem w Kaliskach na Manewrach – dodaje Oktawiusz Dębek, który zgromadził banińską ekipę. – Namówiłem szwagra, żonę, brata dziewczyny szwagra. Będzie nam wesoło. Człowiek się zdrowo męczy w takim marszu, ma kontakt z naturą. Z mojego jesiennego doświadczenia wiem, że ciężko się zmieścić w czasie. Trzeba trzymać tempo, znajdować punkty kontrolne, nie dać się zwieść punktom tzw. stowarzyszonym.
Bakcyla leśnych wędrówek na czas połknęli państwo Agnieszka i Daniel z Rumi.
– Poszliśmy pierwszy raz - i spodobało nam się – opowiadają. – Teraz chodzimy częściej i udało nam się zainteresować marszami znajomych. To fajny sposób na ciekawe i miłe spędzenie czasu.
Zbigniew Czajka z Władysławowa po raz pierwszy ruszył w trasę samotnie.
– Miałem być z synem, ale odniósł kontuzję - opowiadał przed startem. – Pierwszy raz jestem w tych lasach, to mój piętnasty rajd chyba. Do takiego marszu trzeba się przygotować mentalnie, jestem biegaczem, więc pójdę sobie ten rajd szybkim tempem.
W sobotni wieczór, przy lekkiej mżawce wiosenni tułacze opuszczali szkolne mury i kierując się kompasem oraz mapą docierali do punktów kontrolnych.
– Trasa była dość błotnista – przyznał jeden z rowerzystów. – Wróciłem do bazy około godziny 6 nad ranem.
Jeszcze przed godziną ósmą do bazy docierali ostatni piechurzy. W nocy towarzyszyły im mgła, odgłosy żab, przebiegające jaszczurki. I komary.
Trójka kolegów z Poznania tułała się po lesie 14 godzin.
– Jak już chodzę po lesie, to lubię wykorzystać limit czasu co do minuty – przyznał jeden z poznaniaków.
– Zgubiłem swoją kartę, na której odznaczałem obecność na punktach kontrolnych - opowiada Michał Antkowiak z Poznania. – Ktoś ją znalazł, dał znać organizatorom, oni mnie powiadomili, że karta się znalazła. Mogłem kontynuować marsz, bo utrata karty wiąże się z dyskwalifikacją. Dzięki drużynie nr 357 , czyli Agnieszce, Patrykowi i Danielowi ukończyłem swój marsz. Jestem im wdzięczny za taką reakcję.
Uczestnicy cało i zdrowi wrócili do bazy.
– Opatrzyłem jedno skaleczenie i usuwałem jednego kleszcza, który nie wiadomo jak znalazł się w bucie uczestniczki – mówi Patryk Goryński z Poszukiwawczego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, który czuwał nad medycznym bezpieczeństwem piechurów i rowerzystów.
W niedzielnym podsumowaniu Wojciech Suchy, prezes Bractwa przygody Almanak z Gdańska, organizator rajdu dziękował wszystkim za wytrwałość. Przypomniał zasady opisywania punktów kontrolnych, by na kolejnych marszach uczestnicy nie popełniali już błędów.
Impreza skończyła się, gdy zegar odliczył 16 godzin 35 minut od pierwszego startu.
– Przez organizowane przez nas marsze przewinęło się 2305 osób – podał Wojciech Suchy. – Najliczniejszą pod kątem frekwencji była edycja jesiennego tułacza 2010 , gdzie wystartowało 449 osób.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kartuzy.naszemiasto.pl Nasze Miasto