Ola Mróz z Żukowa wyjechała w lipcu na 10 tygodni do miejscowości Cañete, oddalonej o 140 km od stolicy Peru, jako wolontariusz. Gdy była na wymianie studenckiej w ramach projektu Erasmus w Hiszpanii, we wrześniu 2016 roku, poznała misjonarki świeckie, które jeżdżą do Peru. Myślała do nich dołączyć, ale tego roku misję odwołano. Wówczas Ola dołączyła do wolontariatu misyjnego Niniwa, który prowadzą oblaci Maryi Niepokalanej. Przygotowywała się do wyjazdu na Ukrainę, ale stało się tak, że - poleciała jednak do Peru.
W Peru pracowała z dziećmi m.in. w przedszkolu, a także włączyła się do pomocy wolontariuszom z międzynarodowej misji medycznej, prowadzenia ośrodka Condoray, gdzie służyła wsparciem kobietom pochodzącym z ubogich miejsc i uczących się zawodu w placówce w Cañete.
Praca dla dzieci
- Miałam wspaniałą okazję włączyć się do grupy wolontariuszy z Hiszpanii - opowiada Ola. - Razem remontowaliśmy świetlice w wioskach, odmalowując ściany, odmawiając przestrzeń do nauki. Organizowaliśmy też zajęcia dla dzieci: od matematyki poprzez higienę aż po katechezy. Codziennie przygotowywaliśmy dla dzieci tzw. refrigerio czyli podwieczorek. Dużo się nauczyłam i ciągle uczę czegoś nowego. Każda praca, nawet najmniejsza, ma znaczenie. Misje to dla mnie nauka miłości do bliźniego poprzez właśnie te drobne rzeczy. Czasem nauczenie kogoś, jak sprzątać dom czy pokazanie, jak utrzymywać czystość w kuchni i że należy myć ręce przed posiłkiem, tego typu - dla nas oczywiste - sprawy, już poprawiają jakość życia danej osoby, pomagają jej żyć godniej. Godnie. O to chodzi!
Świat kontrastów
Szokuje mnie fakt, że z jednej strony Cañete znajdują się ubogie wioski a z drugiej centrum handlowe… kontrast jest ogromny, razi obojętność ludzka i brak solidarności między obywatelami Peru . Z jednej strony przepych i nadmiar a z drugiej bieda i niedostatek. W odległości zaledwie dwóch kilometrów. Są tu jednak ludzie i instytucje, które dają wsparcie potrzebującym. Jest też wiele kampanii społecznych. Jedną z takich instytucji jest Condoray, który w wielu wioskach pomaga formować się i kształcić tzw. Promodoras. Są to kobiety z danej wioski (w każdej wiosce 1-2 kobiety), które otrzymują formację po to, by przekazywać ją mieszkańcom swojej wioski oraz nieść im pomoc.
Życzliwi Peruwiańczycy
Mieszkańcy wiosek są przemili i hojni. Okazują wiele wdzięczności, chętnie korzystają z pomocy, słuchają udzielanych im rad. Niestety, brakuje im wielu podstawowych środków. W wioskach, w których pracowałam, kobiety zajmują się tradycyjnymi zajęciami, takimi jak np. robótki ręczne. Rodziny są liczne ale warunki do życia - skromne. W jednej z wiosek dostęp do bieżącej wody jest jedynie w godzinach od 11 do 13 i od 17 do 19. Co za tym idzie, jest dość duży problem z higieną, zarówno osobistą jak i utrzymaniem czystości w domu.
Z Polski nie ma tu wolontariuszy
Bardzo chciałabym wykorzystać mój wyjazd, by dotrzeć do ludzi mojego otoczenia i obudzić ich, by, zgodnie z wezwaniem papieża Franciszka - zeszli z kanapy. Chciałabym również sama pamiętać, by nigdy na tej kanapie nie zostać.
No i przede wszystkim, na moim przykładzie powiedzieć, że nie warto by zatrzymywał nas strach, wiele rzeczy da się zrealizować, nawet jeśli wydają się tak nierealne, jak jeszcze w maju wydawał się mój wyjazd. Czasami tego, co brakuje, to nasza decyzja i determinacja. Grupy wolontariuszy z Hiszpanii czy z Włoch są w Peru co roku na dwa, trzy tygodnie. Z Polski nie ma żadnej grupy... jeszcze!
Każdy z nas może rzucić swój kamyk na taflę wody. Choć opadnie na dno niezauważony, przedtem poruszy nią delikatnie, jak mawiał święty Jose Maria Escriva.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?