Kiełpino chyba nie przeżyło dotąd takiego oblężenia, jak 11 stycznia. Każdy parking, każda uliczka, podwórka mieszkańców, zapchane były samochodami na długo przed uroczystością pogrzebową. Tłumy ludzi podążały pieszo w kierunku kościoła, zostawiając samochód kilometr albo i więcej od świątyni. Większość żałobników miała jeden cel, powiedzieć zmarłemu "dziękuję" i jak potem mówili podczas uroczystości, prawie każdy miał za co dziękować.
Dzień wcześniej, we wtorek - ostatnie pożegnanie
We wtorkowy wieczór każdy miał możliwość pożegnania się z Jackiem Wrońskim, jeszcze przed kremacją. Trumna z ciałem ustawiona została u stóp ołtarza, w otoczeniu różanych serc od najbliższej rodziny. Po różańcu zmarłemu przygrywały zespoły, orkiestra, śpiewali soliści. W tej niezwykłej atmosferze żegnano się po raz ostatni z jednym z najbardziej zasłużonych mieszkańców Kiełpina. Człowiekiem zwyczajnym w codziennych kontaktach, a jednak niezwyczajnym w tym czego przez całe życie dokonał i jak umiał się tym dobrem dzielić z drugim człowiekiem.
Mroźna pogoda, ale przepiękne słońce
towarzyszyły uroczystości pogrzebowej w Kiełpinie. Jacek Wroński żegnany był przez najbliższą i dalszą rodzinę, samorządowców, pracowników, przedsiębiorców, społeczności szkolne, środowiska lekarzy i naukowców.
Jak podkreślił bp. Wiesław Śmigiel, każdy ma za co powiedzieć mu "dziękuję". Ks. biskup przeczytał też list od biskupa ordynariusza Diecezji Pelplińskiej, Ryszarda Kasyny. Biskup pelpliński podkreślił wkład zmarłego w m.in. remonty, rozbudowy świątyń, powołanie i sponsorowanie wszelkich inwestycji w Gimnazjum Katolickim w Kartuzach. O tym, jakim człowiekiem był Jacek Wroński mówili lekarze z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, z Kliniki Dermatologii czy Pediatrii. Przepięknie żegnała zmarłego przedsiębiorcę przedstawicielka Ochotniczej Straży Pożarnej w Kłobuczynie. Mówiła jak wiele inwestycji, nie tylko OSP, ale cała wieś zawdzięcza hojności i ofiarności zmarłego.
- Zawsze byliśmy gotowi do ciebie biec, gdy tylko nas potrzebowałeś, właśnie w podziękowaniu za twoje dobre serce - mówiła druhna. - Tego feralnego dnia, gdy wydarzył się wypadek, nasza jednostka również pospieszyła do akcji. Nie wiedzieliśmy, że samochód na sygnale pędzi do ciebie. Niestety, było za późno, żeby pomóc.
Wiele słów padło tego dnia, wielkich, często odkrywczych, bo Jacek Wroński nigdy nie lubił się chwalić tym co i dla kogo zrobił, komu pomógł. Zbywał też pytania lokalnych dziennikarzy. Taki już był.
Dopiero dziś okazało się, ile dobra rozdał poza powiatem kartuskim, w Trójmieście, w powiatach kościerskim, bytowskim, wejherowskim. Mówili o tym ludzie, którzy przyjechali w ten mroźny styczniowy ranek, aby go pożegnać. Jacek Wroński sponsorował też badania genetyczne, zwłaszcza nad tzw. genem kaszubskim, kliniki, szpitale, hospicja. Dzięki swojej pracy, pomysłowości i przedsiębiorczości, był majętnym człowiekiem, ale potrafił dzielić się tym co osiągnął tam, gdzie mogło zaprocentować prawdziwym dobrem.
Nie tylko społeczności Kiełpina czy Kartuz będzie go bardzo brakowało.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?